Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 10 listopada 2011


33. Część I. (…) „Po wyjściu ze szpitala Janusz bardzo szybko zaczął normalnie funkcjonować. Pełen optymizmu, uzgodnił że wróci do pracy dopiero zimą i dostał, od szefa, bez żadnych problemów,  pełen należny mu z powodu pobytu w szpitalu, pakiet socjalny.
Pod koniec lata, poczuł się na tyle dobrze, że pojechali z Marysią ponownie do Niemiec, do pracy.
Ale tam już optymizm pomału wietrzał i zastępowała go depresja. Ludzie, z którymi w poprzednich latach pracowało mu się wspaniale, zaczęli mu bez powodu działać na nerwy i przeszkadzać. Zaczęli więc go unikać, patrzeć podejrzliwie, a nawet wrogo. To z kolei powodowało u niego zdenerwowanie, stres, a z czasem nawet myśli samobójcze. Zaczęła się nakręcać spirala następstw…
Marysia, musiała poinformować niektórych pracowników, oprócz szefa, że Janusz zachorował na SM i że takie zachowanie jest  spowodowane chorobą.
Tyle, że naturalnym zachowaniem ludzi jest unikanie problemów, więc zaczęto odsuwać się od niego. Marysia bardzo go wtedy, wbrew naturalnym instynktom, wspierała. Był nie do wytrzymania, wredny i chamski. A w głowie mu się odgrywały, wymyślone, niestworzone historie.  
Udało im się jakoś przebrnąć,  przez te tygodnie pracy w Niemczech. Zarobili trochę kasy. Depresja jednakże nie dawała mu spokoju. Miał wahania nastroju, od radości po smutek i złość. Raz twierdził, że życie jest piękne, że ma szczęście do dobrych ludzi. A za kilka godzin, że życie jest bez sensu, że nie warto żyć.
Czepiał się dzieci, poniewierał je psychicznie, złościł. Atmosfera w domu robiła się nie do wytrzymania. Zaczęto mu sugerować by szedł się leczyć, ale to jeszcze bardziej go złościło.
Bo to przecież on zachowuje się normalnie, to inni robią mu na złość i czepiają się czort wie czego. Wiele miesięcy musiało minąć, zanim zrozumiał, że jest to jednak, wyłącznie jego problem. Że to jego psychika nie może sobie  poradzić z  diagnozą i SM-em, który rujnuje mu umysł i dotychczasowe aktywne życie.
Pamięta też i dobre chwile, ale te złe zaczęły wszystko burzyć…”(…) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz