Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 26 kwietnia 2012


Zbliża się długi majowy weekend. U nas to będzie, z kilkoma dni urlopu, dni aż 9!!! ;-D Planujemy to wykorzystać!!! Do usłyszenia więc po weekendzie!!! ;-*

środa, 25 kwietnia 2012


148.  W jednych z wieczornych programów na Planet, zainteresował nas pewien film o różnych spojrzeniach współczesnych filozofów na teraźniejszy świat… Włączyłem go na chwilę, gdy na programie który oglądałem pojawiły się reklamy… No i tak już pozostało… ;-D

Zdałem sobie sprawę, a również zostało to potwierdzone w filmie, że nie potrzeba jest skończenie nauk z domeny wyższych szkół, by zająć się filozofią. Czytając moje wpisy, sam widzę że pełno w niej jest filozofii i że to mnie interesuje. Interesuje mnie wiedza z zachowania społecznego różnych grup ludzi.

Podchodzę trochę z dystansem do świata, praw nim rządzących i różnic w poszczególnych narodach i wspólnotach. Czasem łapię się na tym, że stoję jakby z boku i zadaję sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje i próbuję... Poszukać odpowiedzi…

To chyba właśnie na tym polega filozoficzne spojrzenie na świat… ;-D

 W programie próbowano odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ludzie zdrowi unikają kontaktów z niepełnosprawnymi? Jednym z powodów wydaje się być strach. Strach, że niepełnosprawni przypominają innym o kruchości ich życia, o tym, że zdrowie nie jest im dane bezwarunkowo i na zawsze, że mogą go w pewnym momencie stracić. Ludzie nie chcą o tym wiedzieć, wypierają się i wyrzucają ten fakt z pamięci.
Dopiero gdy „to” ich spotka osobiście lub pośrednio - na przykład przez chorobę w rodzinie. Po zastanowieniu się i oswojeniu z tematem, już to ich tak bardzo nie szokuje. Po prostu umieją się zachować i traktują osobę niepełnosprawną jak pełnowartościowego członka społeczności.
Ludzie, gdy na ulicach pozbawionych barier często obcują z ludźmi na wózkach, ludźmi upośledzonymi ruchowo i emocjonalnie, traktują ich jako coś normalnego. No bo tak już jest, że w społeczeństwie nowoczesnym, na równych prawach uczestniczą w życiu i ludzie starzy, ludzie niepełnosprawni, i chorzy. Człowiek pozbawiony pewnych bodźców jest dziki i musi się pewnych zachowań nauczyć… To są podstawowe zachowania w społeczeństwie cywilizowanym… ;-D

Także cała polityka związana jest z Filozofią.
By rządzić ludźmi potrzebna jest wiedza z tej tematyki. Socjologia i psychologia są jak najbardziej siostrzanymi dziedzinami filozofii. Dobry przywódca musi umieć sterować, przekonywać i rządzić tłumem… ;-D
Widzimy to na co dzień oglądając wiadomości. Czasem nas śmieszą pewne wysiłki sterowania nami, przez „Bój się Panie Boże” politykierów. Z drugiej strony, pewnych partyjnych sztuczek nie widzimy, tak są zakamuflowane i podane w formie jakbyśmy to my je wymyślili i na politykach wymogli… ;-D

Mówi się o demokracji, że to jest w pewnym sensie najlepszy system władzy…
Być może… Jak wszyscy są równi, są tak samo zdrowi, tak samo zamożni, tak samo wykształceni czy inteligentni…  
Ale jak sterować takim państwem gdy są w nim ludzie równi i równiejsi? Biedacy, zwykli pracownicy tacy jak my i multimiliarderzy? Ludzie z różnych grup społecznych, z różnymi ułomnościami i ludzie zdrowi, znający tylko choroby z mediów?
Ludzie się zmieniają gdy poznają na własnej skórze choroby i niepełnosprawność.
Lecz gdy są pewni, lub wmówiono im, że nic ich nie ruszy, są najlepsi i myślą że są panami świata?... Co ich może skłonić do zmiany mentalności? Wypadek???
  
Efekt cieplarniany? Dlaczego (ON) postępuje, jeśli wszyscy o nim wiedzą i zgadzają się, że trzeba coś z tym zrobić. To też jest efekt wyparcia i wyrzucenia z pamięci złych myśli.
Przecież wszystko jeszcze świetnie funkcjonuje, a że za chwilę nastąpi tragedia… To wina innych, to nie ja, to przesada…

Powiem to w ten sposób: Myślą, tak - Zginę wtedy nie sam, bo wszystkich wtedy szlag trafi. …To coś w rodzaju: Śmierć jest pewna, ale pomyślę o tym później… ;-))) 

wtorek, 24 kwietnia 2012


147.  Wychowywanie dzieci, to w sumie ciężki kawałek chleba. A jeśli dorosną i zaczną szukać swego miejsca w życiu, nie słuchając naszych rad, by jak mówimy, nie uczyli się na naszych błędach, stajemy się czasami dla nich szorstcy i wredni. Rzadko kiedy możemy powiedzieć z czystym sumieniem, że jesteśmy z nich zadowoleni…

A ja z czystej przekory, mam w takich momentach powiastkę dla rodziców…  „Zapomniał wół jak cielęciem był?” Przypomnij siebie z czasów młodości i zadaj pytanie, czy na pewno byłeś wtedy bez winy? Czy aby czas, nie zatarł w twojej pamięci tego jaki rzeczywiście byłeś, zostawiając tylko wyidealizowany obraz takiego jakim chciałbyś siebie zapamiętać?

Tak to trudne. Wiem. Sam nie jeden raz łapałem się i łapię w dalszym ciągu na tym, że przecież sam taki byłem. Czego się więc czepiam swoich dzieci??? Młodzi z zasady nie słuchają naszych rad i słów - nie podążaj drogą moich błędów. ;-D

Zdać sprawę z tego to sukces, lecz przyznać się do tego to już prawdziwy wyczyn. Zastanawiam się jednakże dlaczego tak jest? Czy to skleroza? Czy chęć wyidealizowania swojej osoby? A może to w naszym wieku to taka moda? 

niedziela, 22 kwietnia 2012


146.  Pisanie Bloga to swoista psychoterapia. Siedzę, piszę i rozkładam na czynniki pierwsze moje myśli i przemyślenia. Myślę, że to spełnia, nie zamierzony na początku cel. – Poprawę samopoczucia przez rozmowę, opis tego co „nam w duszy gra”.
Drugim skutkiem pisania Bloga jest, wysiłek intelektualny, gimnastyka umysłu, czyli ćwiczenie mózgu. Tak jak ćwiczenia fizyczne, czyli praca nad mięśniami, po dłuższym czasie daje świetne efekty. Oprócz wiadomych skutków tych ćwiczeń, są i ukryte. Wydzielanie się w organizmie, mózgu - endorfiny, estrogenów, czyli substancji wpływających na nasze pozytywne nastawienie, uczucie szczęścia i zadowolenia, tak nam teraz w chorobie potrzebne.
Inną terapią związaną z pisaniem na forum publicznym jest potrzeba niesienia pomocy. Dzielenia się swoimi problemami i zdradzaniem jak się z nimi radziło by w końcu się z nimi uporać.
Pewnie jest pewna potrzeba niesienia misji i pomocy sobie, przez spojrzenie samokrytyczne. Jest i odwrotność, spojrzenie na siebie i powiedzenie, jaki jestem silny, jaki mądry, wspaniały, skoro poradziłem sobie z tyloma problemami i przeciwnościami.

A propos tego jaki jestem mądry i jakie mam szczęście… Ha cha… ;-D
Same numery na początku wpisów, artykułów Bloga, mówią ile takowych powstało.

 Napisałem na początku jakim cudem uczestniczę w programie, w którym dostaję za darmo lek na SM. Powtórzę to teraz, bo nie każdy przecież czyta wszystko jak leci, a są w śród nich (dowiedziałem się niedawno) - tacy których to ciekawi… ;-D
Miałem szczęście że lekarz który mnie leczył w szpitalu na SM, miał kontakt z lekarzem dokonującym rekrutacji na program dotyczący wypróbowywania nowego leku na tą chorobę. Zaproponował mi udział w tym programie.
Zadzwonił do mnie na domowy telefon i spytał czy chcę w tym uczestniczyć. Żadnych łapówek, próśb, czy innego nakłaniania…

Najpierw byłem „świnką doświadczalną, po roku powiedziano mi, że dostawałem lek i spytano o moją chęć kontynuacji badania. Tym razem świadomego. Odpowiedziałem tak jak na początku – „Pewnie że chcę”… ;-D
No i tak uczestniczę w programie już chyba siódmy rok. Przychodnia „Kendron” która prowadzi u nas badania, zajmuje się też i innymi programami. Nie wiem jak można się dostać do programu, ale myślę że jak ktoś naokoło pyta, jest znany lekarzom i nie ukrywa swojej choroby, to w końcu się natknie na przychodnię która takie programy prowadzi.
Umowa w takim programie jest klarowna, pacjent ubezpieczony i kontrolowany cały czas przez placówkę w kraju i w Szwajcarii. Jak są złe wyniki, pacjenci są badani, leczeni i nigdy pozostawiani samemu sobie. Wiem co mówię, bo tak też i u nas się zdarzało.
Nigdy nie jest tak, że choroba postępuje jednakowo i jeden organizm jest podobny do drugiego organizmu. Zawsze jest ryzyko, tak jak i zresztą w przysłowiowej dachówce spadającej z dachu…   

piątek, 20 kwietnia 2012

145.  Nie wiem co to jest za polityka pro społeczna i dlaczego nie tworzy się przedszkoli  przy zakładach pracy lub w ich pobliżu, kiedy krzywa urodzin spada. Wiele się mówi o trosce o młode pokolenie, że nie będzie komu zarabiać nam na renty i takie tam pierdoły…
Zarobki nam spadają, o pracę trzeba się bić, nie ma poczucia bezpieczeństwa, koszty wychowania dzieci rosną, ubranie, jedzenie, czynsze też, więc kto i po co będzie rodził dzieci?
Nie wiem, czy tylko ludzie starzy i chorzy to widzą i tym się martwią? Inni tego problemu nie widzą?
W czym rzecz, że tylko z rzadka partie, rządzący, posłowie, o tym mówią, a nic tak naprawdę nie robią. Komercja, pieniądze, zawiść, zezwierzęcenie się rozplenia, a gdzie miłość, stabilizacja, poczucie bezpieczeństwa, pewność jutra i spokojne życie w rodzinach?
Przesadzam? Nie sądzę, albo naprawdę tylko troszeczkę.
Media tylko podsycają tą gęstniejącą atmosferę, „dla oglądalności” ale też nic nie czynią by życie stawało się bardziej normalne. Do cholery, przecież to też władza, czwarta władza… Może i komuna była złem wcielonym, ale zaczynam uważać zupełnie odwrotnie. Było się do kogo poskarżyć, była praca, po wielu latach mieszkanie. A teraz radź sobie sam. Władza bez względu na nazwę, tylko czasem reaguje, najczęściej śmieje nam się w nos. Bo co nam zrobisz?
Masz igrzyska, stadiony, drogi. Jesteś wolny, jeździsz gdzie chcesz, więc czego się czepiasz?

Czepiam się bo nie ma tego najważniejszego. Pewności jutra, bezpieczeństwa, swobody?
Bo czy naprawdę jesteś pewien, że idąc na stadion, na mecz, z rodziną nic im się nie stanie? Czy naprawdę jutro jeszcze będziesz miał pracę?  Że nikt nie podszyje się pod ciebie i nie wyrzuci ciebie na starość z domu? Że antyterroryści w nocy przez omyłkę cię nie ukatrupią?

Wiem że w tym poście trochę Was prowokuję. Ale czy i Wam czasem takie myśli do głowy nie przychodzą?.. ;-D  

czwartek, 19 kwietnia 2012

144.  Na kroplówce było tak: Podpisałem na następne pięć lat, zgodę na uczestnictwo w programie. Oznacza to, że przez następne pięć lat, będę otrzymywał lek!!! ;-D W zamian, będą pobierać mi krew, badać, prześwietlać i sprawdzać jaki wpływ na mnie ma długoterminowe przyjmowanie leku o nazwie Tysabrin (Natanizumab).

Czuję się ŚWIETNIE ;-D Nie miałem, jak dotąd gdy przyjmuję lek - rzutu choroby.
I o to przecież w tym wszystkim chodzi.

Wiem, że cofnąć się to ona nie cofnie, że zgodnie z moim biologicznym zegarem, może delikatnie odbierać lekko moje władze w członkach. ;-D Ale co tam, fakt pozostaje faktem - mimo mojej choroby, ktoś się mną zajmuje, bada, i jestem pod opieką specjalistów – i to za darmo!!!

Nie lichy szczęściarz ze mnie co nie?... ;-D
Taki to się umie ustawić… ;-)))
-„Żart”-

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

143.  Obiecuję że wpadnę i coś napiszę, ale teraz idę do lekarza, basen i zrobię coś do jedzenia. Zimą jakby było trochę więcej czasu?... ;-))) W środę mam kroplówkę. Napiszę jak było… ;-D

czwartek, 12 kwietnia 2012

142.  Robiąc zdjęcie przed świętami dla palmy i kwiatkom w wazonie, spostrzegłem że trzęsą mi się coraz bardziej ręce. ;-D Trzeba kupić chyba nowy aparat, taki anty wstrząsowy, któremu moje trzęsące się ręce nie przeszkodzą za bardzo. Zdjęcia wychodzą tak jakbym jechał, patataj na koniu… ;-)))  
Zdarza się też często, że klikam czasem w inną leżącą obok na klawiaturze literę. Muszę  wziąć wtedy myszkę i poprawiać. Acha i te Ł czasem bez poprzeczki… ;-D
Trochę mnie to wkurza, gdyż nie znam tego mechanizmu - dlaczego tak się to mi robi? Czy to moja wina, czy komputera? Czy muszę uderzać silniej, a może trochę bardziej na lewo, może na prawo… ;-D
Ot starość nie radość… ;-)))

Wczoraj oglądałem na Discovery program o ułomności umysłu. Facetka miała uszkodzoną pamięć krótkoterminową, taką na dziś, bo jutro już nie pamiętała tego co ją spotkało. Zachodziła na przykład do restauracji, wychodziła do łazienki i gdy wracała, była cala w „Stresie” bo nie pamiętała już z kim przyszła. Ja mam też coś podobnego. W jednej chwili wpadam na pomysł by coś napisać na blogu, a za chwilę zapominam. O czym to też miałem napisać?... ;-D
Bywa, że przypomnę za chwilę, ale bywa też że zapomnę na amen. Na pewno już nie mogę być reporterem w telewizji… Nic by z tego nie wyszło… ;-D
Nie przejmuję się tym za bardzo, bo się do tego przyzwyczaiłem. Czasem tylko, gdy takie negatywne nastroje skumulują się w moim mózgu, wpadam na chwilę w dołek. Bywa często tak że nikt tego nie zauważa i mam satysfakcję z tego, że udało mi się to ukryć. Pewnie to nie jest tak do końca dobre i pożyteczne dla mego zdrowia, ale miło jest gdy nikt nie zauważa moich kłopotów.

Nie ma rady. Tak jak ta pani, musiała nauczyć się żyć z brakiem pamięci krótkotrwałej, tak i ja muszę żyć jakoś ze świadomością, że SM odbiera mi coś, na co kiedyś nie zwracałem uwagi. Uważałem tą zdolność za coś normalnego i danego raz na zawsze… Niestety, teraz wiem, że nie na zawsze… Trzeba się więc uśmiechać półgębkiem, albo całym i cieszyć z tego co zostało… ;-D 

środa, 11 kwietnia 2012

141.  Zrobiłem porządek z m@lami. Tymi które wysyłam wszystkim przed Świętami. Mam ich sporo i wysyłając życzenia nigdy nie otrzymywałem od nich na nie odpowiedzi. To są koledzy i koleżanki z którymi nie widziałem się od lat i urwał się kontakt. Ja piszę życzenia do nich, oni już do mnie nie…
Wysyłałem tych m@ili koło setki. Teraz zredukowałem do około osiemdziesięciu. Tylko Ci którzy przynajmniej raz w roku się odezwą i napiszą co też u nich słychać. Jest także rodzina, koledzy, przyjaciele. Śmieję się, bo wygląda to tak jakbym robił porządki przed śmiercią. Ten jest ze mną blisko, a ten by i tak na mój pogrzeb by nie przyjechał, więc nie ma potrzeby pisać… ;-)))
Dałem im taką szansę, kto w tym roku się nie odezwie, tego ze świątecznej listy wykreślam… Pewnie nawet nie wiedzą że na takowej byli… ;-D 

wtorek, 3 kwietnia 2012

Z okazji zbliżających się Świąt Wielkiej Nocy… Coś dla żartu… ;-)))

(…)Umyj rano dobrze jajka,
potem oba włóż do garnka.
Włóż cebulę, szczyptę soli
i nie zważaj, że to boli.
Tak robili po wsze czasy,
nie ufarbuj se kiełbasy. (…) ;-*  

„Zobaczymy” się po Świętach… Pa…

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

140. Chcę napisać o chorobie toczącej naszego ducha od tysiącleci. Mianowicie, jak każdy praktykujący od czasu do czasu katolik. ;-D Byłem w Palmową Niedzielę w naszym kościele, aby poświęcić naszą własnoręcznie zrobioną palemkę.
Było zimno jak … ;-)))  Stałem na dworze i na wietrze i by brzydko nie zakląć, wsłuchiwałem się w słowa przypowieści z Nowego Testamentu, czytanego na role przez uczniów. Czytali ładnie, tak że zapomniałem o chłodzie. Niestety, wczuli się tak wspaniale w swoje role, że w pewnym momencie uświadomiłem sobie fakt, że charakter ludzki od wielu tysiącleci się nie zmienił!

Tak samo, gdy jest dobrze, wszyscy w koło w skupieniu  oddają się modlitwie, są najwdzięczniejszymi słuchaczami o gołębim sercu…

Ale tak samo jak przed laty, po wyjściu z tego samego kościoła… Gdy ktoś zawoła z tłumu – Ukrzyżować, wyśmiać, zniszczyć. To ci sami ludzie zapomniawszy o tym co przed chwilą słyszeli, stają się najprymitywniejszym, najbardziej złośliwym, nieprzewidywalnym i morderczym tłumem. Niszczącym wszystkie świętości po kolei, tylko dlatego że jakiś idiota, czy perfidny rywal, z tłumu do ucha im tak zakrzyknie…

Od razu przypominają mi się krzyki  tłumu, z którego 85% mówi że słucha kazań w kościołach – „Wywalić Komunistę Milera z Rządu!… Kaczyński to Idiota!... Kwas to pijak!... Palikot to narkoman!... Tusk to złodziej!”... ???
Czy oni wszyscy są aż tacy źli? Czy oni naprawdę chcą  tylko prowadzać swoją prywatę i nie chcą czegoś dobrego narodowi ustanowić? ...
.Obojętnie jakim szlachetnym, albo świętym człowiek by był. To tak, jak Chrystusa, bezimienny tłum potrafi zniszczyć – ukrzyżować – czy złamać karierę
Każdy z osobna w ten sposób nie myśli, jest bardzo tolerancyjny… Ale w tłumie, staje się baranem podatnym na sugestie  nawet najgorszego bezmyślnego „Bałwana”…

Ciesząc się ze świąt, wołając - Christos woskriesien, lub Pan zmartwychwstał ... pomyślmy czasem o tych moich gorzkich słowach prawdy… Tysiące lat minęły od ukrzyżowania Chrystusa, a my nadal zachowujemy się w ten sam sposób.. ;-D