Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 31 marca 2014

            442.  ... CD... Koryto (syty) - chorego, (głodnego) nie zrozumie...
A w rządzie, sejmie są sami zdrowi... Więc? Umiesz liczyć licz na siebie... A ja liczyłem na siebie i miałem przy tym dużo szczęścia... Pracowałem na wsi, zachorowałem na SM. Musiałem coś zmienić, albo... No co? Dno... Co chory rolnik zrobi...?
Nie mieliśmy pieniędzy, pracowaliśmy za granicą, udało się, kupiliśmy mieszkanie - na parterze, blisko szpitala... Po kilku latach już nie dałem rady pracować, ale żona mogła i zarabiała...             Troje dzieci po studiach... Było lekko? Rzuty, niepełnosprawność, brak siły… Mama przez kilka miesięcy nas utrzymywała. Meble dopiero niedawno kupiliśmy za pieniądze ze sprzedaży gospodarstwa. Jeszcze kilka tysięcy jest, ale ... To pralka się zepsuje, kuchenka i będzie po tym... Nie ma luksusu...
Chory na SM musi się śpieszyć, myśleć że teraz jest tak, ale na pewno będzie gorzej, bo będzie, cudów nie ma... Dopóki jest jeszcze czas, trzeba o tym myśleć, ja myślę... Zbieram już pieniądze na wózek, bo na pewno będzie potrzebny... Za kilka lat nazbieram i będzie jak znalazł... I tak w kółko krok przed...

Czy ja jestem geniuszem, nadczłowiekiem, czy moja choroba jest jakaś inna? Nie… Taka sama...
Polowa chorych nie umie, nie da rady o siebie już zadbać... Ale druga połowa jeszcze może. To do nich kieruję te słowa i z maniakalnym uporem powtarzam, że zamiast litować się nad sobą, to w czas trzeba zadbać o swoją przyszłość, bo za chwilę będzie za późno...
Jak choroba postępuje tak jak u mnie, trzeba myśleć o kilka lat do przodu i to w czarnym kolorze... Jak będzie dobrze, tak jak u mnie - to się uda, ale jak będzie źle, to już wszystko będzie przygotowane...
Ja też już powiedziałem na jakim cmentarzu chciałbym leżeć... Za wcześnie? Nie szkodzi, tam się nie spieszę, ale na wszelki wypadek testament złożony...
Panicznie boję się i nienawidzę ludzi, co mówią silnemu ale już po diagnozie SM – owcowi - oszczędzaj się, nie dasz rady, idź do cudotwórcy, proś o pomoc, litość... Gówno tego nie ma. W czas rób coś na zapas bo to będzie twoje, a co z litości to dane to jednorazowo...
Młody człowieku, jeśli jeszcze dobrze się czujesz, jedź na saksy, ucz języków, rób kursy takie byś mógł podjąć pracę i choć jednym palcem stukając w klawiaturę mógł pracować a nie zostawać na łasce tych co rządzą... Oni mają cię w dupie...
Jeśli możesz to w jeszcze zadbaj o przyszłość, ta choroba nie ma litości...
Rozejrzyj się dookoła w tym środowisku, połowa z nas już tego nie zrobi, ale TY jeszcze możesz... Masz kopniaka na szczęście ode mnie, a jak potrzebujesz rady, to wiesz gdzie mnie znaleźć... Znam kilku ludzi co myślą i robią tak jak ja... Pomyśl nad tymi słowami. ;-D

niedziela, 30 marca 2014

                   441.   CD...   Tak… Mamy różne charaktery… Nie każdy upada i potrafi unieść się z powrotem. Nie każdy choruje na depresję i ma szczęście z niej wyjść. Nie każdy chory może być na tyle silny, by powiedzieć że jest mimo wszystko dobrze.
Jeden może narzekać, inny powiedzieć że to nic nie daje. Jeden chory podnosi na duchu drugiego i motywuje… Drugi mówiąc prawdę ale nie ukazując wyjścia - dołuje...

Zawsze powtarzam, że mam szczęście. Ale też i mówię że byłem na dnie i się od niego odbiłem. (Mogłem tam zostać, nic nie musiałem robić, za nic ponosić odpowiedzialności, zero pracy, ambicji) Ale czy o to chodzi?
Piszę tu o własnym życiu i doświadczeniu które zebrałem i przelewam na "kartki" gdy temat podchodzi, albo ktoś spyta... ;-D  
Wiem to były inne czasy kiedyś, ale też miałem diagnozę i z nią, albo ona ze mną musiała sobie radzić... Jak trzeba było zapieprzałem jak mały samochodzik by pospłacać długi, utrzymać rodzinę... Nie zważałem na chorobę, liczyło się tu i teraz. Chodzę, dam radę, to może się jakoś ułoży... No i się ułożyło...
Czy to działało na postęp choroby? Wielu uważa że tak. Mój optymizm, upór, sposób myślenia, filozofia życia. Jak czegoś nie umiem, to się nauczę, jak czegoś nie ma, to trzeba znaleźć...             
Nie było pracy w Polsce to znalazłem w Holandii, ale znalem już język, zawód...
Bo jak zachorowałem nie poddałem się, ale pokonując objawy, w ten właśnie sposób, nauczyłem się czegoś co mi się przydało teraz...
Na zapas nauczyłem się jeszcze programów graficznych, do składania druku i stron internetowych... Nie przydało się, jeszcze, ale gdy będzie taka potrzeba...? No co? Też jestem wygodny i czasem mi się czegoś nie chce... ;-? ;-D
Dzięki takiemu samozaparciu ćwiczyłem mózg, teraz pływam i chodzę na siłownię dzięki fundacji... Dlaczego to robię?
- Bo zacząłem lepiej chodzić, serce zaczęło zdrowiej pracować, cukier się ustatkował, cholesterol, lepiej się czuję i uprawiam jeszcze sex... ;-D A byłem już dupa... Więc się poprawiło. Mogłem siedzieć i nie wydawać pieniędzy na "głupoty" z nosem w gazecie z tępym wzrokiem patrzącym na telewizyjne telenowele. Żyć życiem wirtualnym wymyślonym i jednocześnie nie dbając o siebie... Ale cóż taki jestem... Taki kierunek wybrałem...
Życie traktuję jak wyzwanie i się nim bawię... Tak jak dziecko lalką... Bo czym jest ta nasza chwila na świecie?
Z naszego punktu widzenia to coś ważnego, trwającego i mająca jakiś sens... Z punktu widzenia "kosmosu" To sekunda, to nic... A skoro tak, to bawię się życiem, próbuję czegoś, spełniam marzenia, żyję dla rodziny, sadzę drzewo, płodzę dzieci, kupuję mieszkanie i przy tym się setnie bawię...
Moja filozofia jest taka. Jak nie stać na samochód, to fantastycznie można się bawić na rowerze, jak masz ułomność, szukaj tego, co możesz jeszcze zrobić i masz z tego satysfakcję... Czemu ja mam żyć dla jakiejś idei jak nie mogę, nie chcę, nie dam rady... Niech inni to robią, mądrzejsi, sprawniejsi...
Ja mam swój azyl i tu się spełniam... Choroba mi zabrała tak wiele, więc jak mogę to czemu nie odebrać od życia choć cząstki innej radości... 
Czy Tuska, Kaczyńskiego moje problemy obchodzą? Mnie oni też gówno obchodzą i mam ich gdzieś. Nie zmienię świata, bo tak on już jest urządzony, że młody i zdrowy nie myśli o starości, a stary już nie musi się tym przejmować...
Żyję z SM- em już kupę czasu i chciałbym powiedzieć TYM po diagnozie że to nie koniec świata... U mnie, z moją wersją choroby przeżyłem tak wiele i było czasami tak szczęśliwie, milo i wesoło, że nawet jeśli raptem i zaatakuje choroba znowu, powiem że moje życie było OK...
Miałem załamania, rzuty, problemy, ale zwalczałem je systematycznie... Można? Można... Spróbujcie, weźcie się w garść i jak wam się uda to też pójdziecie moim śladem i będziecie szczęśliwi... Przestańcie tylko słuchać tych co was próbują zdołować, a szukajcie rozwiązań jako wyzwania... Nie mówię tu do wszystkich, żeby nie było nieporozumień… Piszę tu do ludzi młodych, po diagnozie, którzy uważają że im świat się zawalił... Nie, nie zawalił, wielu z nas swoje życie przeżyli szczęśliwie na nogach, kółkach, kulach... Mają rodziny, zdobywają świat, marzą, śmieją...     Można wszystko, tylko trzeba w to uwierzyć i konsekwentnie małymi "kroczkami" do tego dążyć... Milo jest gdy się w tej podróży ma też i towarzysza...

piątek, 21 marca 2014

        440.Tak… Pamiętam że po diagnozie nie miałem czasu chorować i użalać się nad sobą, bo czekały na mnie saksy za granicą. Po wyjściu ze szpitala za dwa miesiące pojechałem do roboty. Słaby, jeszcze nie w pełni sprawny… W szpitalu salowe mnie karmiły, ledwo mogłem dojść do kibla. Sparaliżowane miałem trzy kończyny, zez... Pojechałem, doszedłem do siebie zacząłem spłacać długi, ale w międzyczasie wpadłem w depresję...
Było ciężko, potem przyszła depresja, walka z nią i następne rzuty. Ale teraz jestem najszczęśliwszym z ludzi... Najważniejsze na początku, to przestać litować się nad sobą, ludzie mają jeszcze straszniejsze choroby od nas, giną w wypadkach, zapominają po co żyją...
Ja nadal walczę z chorobą, traktuję ją jak wyzwanie. Nikt nie mówi że życie ma być lekkie łatwe i przyjemne. Żeby życie takim było jak teraz, trzeba się o to postarać, bardzo starać...
Ja staram się myśleć że jestem piękny, młody i sprytny i gdy będę jeździć na wózku, leżeć w łóżku też będę tak myśleć... No chyba, że dopadnie mnie jeszcze alzheimer i życie dla mnie straci zupełnie sens... ;-*
Wiecie co? Widzicie tu gościa sprawnego, wesołego, wypowiadającego się na różne tematy i być może myślicie - co taki wie na temat SM- u? Być może macie rację, a może nie.
To tak jak z moimi zawrotami głowy, ja je mam, ale nauczyłem się z tym żyć i ich nie pokazuję byle komu... Minusem jest, że inni myślą że jest ze mną wszystko OK. 
Miałem rzuty, chodziłem jak piany, zapominałem, aż zrozumiałem, że albo będzie jak do tej pory, albo się wkurwię i zacznę walczyć. - Kursami językowymi, zawodowymi, obsługą komputera, pływaniem, siłownią, marzeniami... Jestem pewny że gdybym sobie pofolgował i nie robił nic, to pewnie by mnie z wami już nie było...
Są galopujące odmiany SM- u, na to nie ma jeszcze rady… Ale są też przerwy w chorowaniu i jeśli w tym czasie nie zaczniemy walczyć, to SM- nas pokona.
Jeśli choroba przystopuje tak jak u mnie, to może widząc moją walkę przestraszy się... ;-D
Jak przystopuje gdy jesteśmy na wózku, to też nie koniec świata, walczmy!!! Efekt przyjdzie... Nawet jak będziemy żyć w jako takim stanie o kilka lat dłużej, to i tak będzie to naszą wygraną... !!!
Ja teraz się boje tylko jednego, że osiądę na laurach, choroba to zauważy i zaatakuje... Myślałem że nie dożyję tych lat, bo nie raz ze mną było źle. Teraz jest dobrze bo "jestem piękny, młody i sprawny" Ale jak by było, gdybym w odpowiednim momencie nie wziął się w garść?... Nie zaproponowano mi programu i leku?
Mam prośbę. Nie podcinajmy skrzydeł młodej osobie po diagnozie, pozwólmy i zmotywujmy ją do lotu... Jest ciężko, ale z każdym dniem dowiadujemy się czegoś, uczymy i wyciągamy wnioski. Naprawdę wiele zależy od nas… Rozwiązanie problemów leży w nas, od upływu czasu, oraz od tego do kogo się zwrócimy o pomoc... Będzie dobrze bo MA BYĆ DOBRZE...;-*

Jak leżałem w szpitalu i oglądałem zatroskane miny bliskich. Jak wróciłem do domu i usłyszałem - i co teraz...? - „Dusza mi zagrała i od razu zrobiło mi się lekko, wesoło na duszy”... ;-))) Ha cha ... Jestem nadczłowiek, nie mam problemów, jestem ponad to... Cha cha... Niestety, nie ma tak.
Z "tym" każdy musi poradzić sobie sam, ja mam duszę do rozwiązywania problemów i podejmowania wyzwań, ale gdyby mnie zaczęto dołować i mówić, to już koniec to tak by było...
Bo to i depresja i takie tam... Ale usłyszałem - dasz radę, to nie koniec świata, co będzie to będzie i to w momencie gdy miałem kilkadziesiąt tysięcy długu, rozterki co robić i depresję...
Ktoś w tym momencie musi dać kopniaka, uświadomić że nie jesteś sam, to i sam pomału zaczynasz mieć pozytywne myśli...

Acha, dobrze jest wiedzieć co nie co o psychologii, co może zdziałać pozytywna postawa i wsparcie. Ja wiem, łatwo jest współczuć, żałować, przytakiwać, umartwiać, narzekać. Przecież to - "Polski optymizm" ;-D
Co innego kursztać, dawać kopniaki i mobilizować do roboty. Mówić że jak sam sobie nie pomożesz to nikt nie pomoże... Zacznij coś, a dalej samo jakoś pójdzie. Pomogę ci ja i inni. Spróbuj…

Czemu ludzie ze mną lubią przebywać? Bo słyszą co innego niż mówią sąsiedzi, rodzina... Mówię szczerze, może do bólu, ale pokazuję też różne warianty pokonywania swych trudności…
Do psa, kota, konika, to potrafimy wykrzesać słowa pełne miłości, ale do człowieka, to już wyższa szkoła jazdy nieprawdaż??? Człowiek, bliski człowiek, to coś więcej niż zwierzątko, potrzebuje jeszcze więcej wsparcia i miłości, zwłaszcza ten który dostał diagnozę i świat mu się zawalił...
Wiem że jest ciężko, ale po burzy przychodzi spokój, po nocy dzień. Nigdy nie jest tak samo i zawsze może być lepiej, tylko trzeba chcieć i umieć do tego dążyć... Nie dołujmy się nawzajem, pomóżmy... ;-D

Wiem, że przychodzi z czasem niepełnosprawność, starość, śmierć. Takie jest życie... Mnie też to czeka, wszystkich i każdy o tym wie... Ale nie należy dziecku w chwili niepowodzenia… Człowiekowi po diagnozie, mówić że nie dasz rady, jesteś słaby, głupi... Trzeba mobilizować, wspierać i pokazywać dobre przykłady. Bo się jeszcze załamie albo i co innego...
Każdy to samo widzi inaczej… Ja bym powiedział tak…
A może, jeśli rzuty nie są częste, dobrze się trzymasz, i raczej nie widać w tobie choroby, to może jedź na wakacje do pracy… Na zachód do szklarni, w polu, na budowę, tam nie tylko czeka ciężka praca, ale trzeba znać niestety język...
Ja zawsze dobrze się czułem na wyjazdach...
A może jakaś praca przy komputerze? Nie chce mi się wierzyć że młodzi ludzie nic nie potrafią, myślą tylko o chorobie i popadają w depresję... Mnie chorego i niepełnosprawnego zatrudnili w studiu graficznym... w międzyczasie robiłem kursy które dla mnie pasowały i mógłbym znaleźć po ich ukończeniu pracę...
A może pralnia, tam nie jest ciężko, pracowałem kilka lat dorywczo… We wspólnocie mieszkaniowej opiekowałem się latem zielenią... Dobrze jest czuć się potrzebnym... ;-D
Renta rentą, zasiłek zasiłkiem, ale ...
Znam człowieka z diagnozą straszniejszą od SM- u, pracującego przy komputerze - strony internetowe i takie tam... Żyje choć wie co go czeka, ale żyje mimo swojej ułomności w miarę normalnie… Na tym polega życie, by z godnością pokonywać swoje ułomności i pokazać zdrowym że można… 

czwartek, 13 marca 2014

           439. Jak skomplikowaną sprawą jest dobór diety, co jeść, co nie… Czego dostarczać więcej czego mniej, a czego unikać może zobrazuje dokładne przeczytanie tego tekstu. Ostrzegam jak zawsze, „nie róbmy sobie sami dobrze” ;-D bo „Goździkowa doradziła, koleżanka z pracy, albo Internet. Jak na dłuższą metę chcemy stosować jakąś dietę, MUSIMY !!! skontaktować się z dietetykiem, albo z kimś kto na tym się zna i uczył się tego. Nic na własną rękę. Znam z autopsji, że to na dłuższą metę przynosi więcej zła, chorób, niedomagań niż korzyści… Znalazłem ten tekst na stronie - biomol.pl. i przeczytałem go z ciekawością.
- Tak jestem upierdliwy, ale tłumaczy to moja choroba, a i choroby moich znajomych stosujący diety w ciemno, uświadomiły mi jakie to może być niebezpieczne... 

(…) W pożywieniu człowieka tłuszcze stanowią najbardziej skoncentrowane źródło energii, ponad dwukrotnie bogatsze niż węglowodany. Zawierają: nasycone i nienasycone kwasy tłuszczowe, witaminy w nich rozpuszczalne oraz wiele innych związków lipidowych…
Tłuszcze są związkami glicerolu (taki jeden alkohol) i kwasów tłuszczowych. Niezależnie od tego czy tłuszcz jest pochodzenia zwierzęcego, czy roślinnego, stanowi on swego rodzaju kompozycję różnych kwasów tłuszczowych. Ich chemiczna budowa odpowiada jednej zasadzie: wszystkie kwasy tłuszczowe zbudowane są z cząsteczek węgla C i wodoru H, które przyłączają jedną lub dwie cząsteczki tlenu O, by stać się na końcu kwasem organicznym, zwanym kwasem karboksylowym (reszta kasowa COOH).
Kwasy tłuszczowe występujące w naturalnych tłuszczach zawierają zawsze parzystą liczbę atomów węgla. Atomy węgla połączone są między sobą z reguły jak perły w naszyjniku.
Tłuszcze nasycone i nienasycone ale czym?
W dyskusji o biologicznym znaczeniu pożywienia dla człowieka ważną rolę odgrywają dwie główne grupy kwasów tłuszczowych: są to nasycone oraz nienasycone kwasy tłuszczowe.
Kiedy wodór obsadzi wszystkie wiązania w łańcuchu cząsteczek węgla, taki kwas nazywa się nasyconym. Na przykład kwas masłowy:
CH3CH2CH2COOH
W przypadku jednak, kiedy dwa atomy węgla posiadają podwójne wiązanie (=), każdy z nich musiał przyłączyć o jedną cząsteczkę wodoru mniej. Wtedy mówi się, że to jednonienasycone kwasy tłuszczowe, na przykład kwas olejowy (18:1):
CH3(CH2)7CH = CH(CH2)7COOH
Są też wielonienasycone kwasy tłuszczowe, które posiadają minimum dwa podwójne wiązania, np. kwas linolowy (C18:2, Ω-6):
CH3(CH2)4CH = CHCH2CH = CH(CH2)7COOH
O wszechmocnej alfa i omedze i dlaczego kwasy się ścigają
Wyżej zajmowaliśmy się rodziną Ω-6, a poniżej znajduje się prekursor wszystkich kwasów tłuszczowych zaliczanych do szeregu Ω-3, o pełnej nazwie kwas alfa (α) linolenowy. Ma trzy wiązania nienasycone: CH3CH2CH = CHCH2CH = CHCH2CH =CH(CH2)7COOH
Kwas α - linolenowy (C18:3 Ω-3)
W przemianach metabolicznych kwas linolowy (Ω-6) i kwas alfa-linolenowy (Ω-3) konkurują o te same enzymy trawienne. Dlatego nadmiar kwasu linolowego w pożywieniu hamuje syntezę kwasów EPA i DHA (kwasy tłuszczowe powstałe w przemianie kwasu linolowego), zwiększa zaś syntezę kwasu arachidonowego (AA).
Może to zaburzać równowagę procesów fizjologicznych w organizmie człowieka, prowadząc do określonych stanów patofizjologicznych. Odpowiednia podaż w pożywieniu kwasów z rodziny Ω-3, a zwłaszcza EPA i DHA, zapobiega nadmiernemu wytwarzaniu w organizmie kwasu arachidonowego, hamując tym samym natężenie przemian prowadzących do kwasu arachidonowego AA.
Wielonienasycone pełne tłustych korzyści
Wielonienasycone niezbędne kwasy tłuszczowe potrzebne są do prawidłowego rozwoju młodych organizmów oraz utrzymywania przez człowieka dobrego stanu zdrowia. Kwasy te należą do rodziny Ω-6 i Ω-3.
Zaliczany jest do nich kwas linolowy (C18:2, Ω-6) i powstające z niego w tkankach zwierząt i człowieka kwasy tłuszczowe o dłuższych łańcuchach z rodziny Ω-6:
kwas dihomo-γ-linolenowy (DHGLA) (C20:3, Ω -6)
kwas arachidonowy (AA) (C20:4, Ω-6)
kwas α-linolenowy (C18:3 Ω-3)
oraz należące do rodziny Ω -3
kwas eikozapentaenowy (EPA) (C20:5, Ω-3)
kwas dokozaheksaenowy (DHA) (C22:6, Ω-3)
Kwasy dwudziestowęglowe są substratami do syntezy eikozanoidów, w skład których wchodzą niezbędne w metabolizmie prostaglandyny, prostacykliny, tromboksany, leukotrieny, hydroksy- i epoksy - kwasy tłuszczowe oraz lipoksyny.
Eikozanoidy – tkankowe hormony i ich niekończący się zakres obowiązków
Eikozanoidy można traktować jako najbardziej zewnętrznie umieszczone przekaźniki I-go rzędu, które na poziomie komórkowym wzmacniają lub osłabiają regulacyjną czynność hormonów i neuromediatorów. Substraty do syntezy eikozanoidów znajdują się w fosfolipidach błony komórkowej.
W ostatnich latach nagromadzono wiele faktów świadczących o tym, że eikozanoidy wykazują bardzo szerokie spektrum działania.
Istotnie wpływają na regulację czynności układu sercowo-naczyniowego, natlenienie tkanek oraz działanie antyarytmogenne (zmniejszające ryzyko powstania arytmii). Kontrolują regulację ciśnienia krwi, równowagę w zakresie krzepnięcia i rozkrzepiania krwi, a także w zakresie stabilności naczyń. Regulują zawartość lipoprotein, szczególnie HDL, triglicerydów i swoistych białek lipoprotein.
Wpływają na dostrojenie odporności immunologicznej ustroju i procesów zapalnych, proliferacji (odradzanie się i rozmnażanie) komórek, czynności hormonów i neuromediatorów, ekspresji genów, a także czynności wielu narządów, jak np. mózgu, nerek, płuc i przewodu pokarmowego, oraz odczuwania bólu i wiele innych procesów fizjologiczno-biochemicznych.
Wpływowa rodzina Ω-3
Stwierdzono, że ludzie którzy jedzą duże ilości produktów pochodzenia morskiego, zawierających kwasy tłuszczowe z rodziny Ω-3, rzadziej zapadają na choroby charakterystyczne dla populacji w uprzemysłowionych krajach zachodnich, zwane obecnie metabolicznymi chorobami cywilizacyjnymi.
Stwierdzono u nich mniejszą częstotliwość występowania miażdżycy, niedokrwiennej choroby serca, raka sutka i okrężnicy oraz zakrzepów naczyniowych, a także astmy. Wykazano również lecznicze działanie oleju rybnego w eksperymen­talnym wylewie krwi do mózgu oraz w zawale mięśnia sercowego, a także łuszczycy.
Zebrano wiele naukowych danych wskazujących na to, że kwasy tłuszczowe z rodziny Ω-3 wywierają bardzo korzystny wpływ na układ krążenia. Stwierdzono, że tłuszcze rybne wykazują silne działanie hipotensyjne (obniżające ciśnienie krwi), powinny więc być zalecane w nadciśnieniu tętniczym. Obniżają one stężenie VLDL, triglicerydów i cholesterolu w surowicy krwi, zwłaszcza cholesterolu całkowitego, przy jednoczesnym podniesieniu zawartości cholesterolu HDL.
Gdzie występują te rodziny?
Olej
Ω-3 [%]
Ω-6 [%]
krokoszowy
0
77
słonecznikowy
0
69
kukurydziany
1
61
sojowy
7
54
z orzecha włoskiego
5
51
sezamowy
1
4
z orzechów ziemnych
3
3
rzepakowy (canola)
10
22
lniany
57
16
oliwa z oliwek
1
8
Stresujące proporcje
W diecie naszych przodków ilość kwasów tłuszczowych omega-6 była pięciokrotnie większa niż omega-3. Obecnie, ze względu na zmiany w doborze produktów spożywczych i metody obróbki żywności, proporcje te zmieniły się i wynoszą aż 24:1, a zaspokojenie potrzeb organizmu na kwasy tłuszczowe Ω-3 jest utrudnione. Zwłaszcza że są to produkty nietrwałe, rozkładające się podczas ogrzewania.
W ciągu ostatnich 50 lat spożycie kwasów tłuszczowych w krajach zachodnich znacznie spadło. Wpłynęło to na spadek poziomu DHA (bardzo, bardzo istotny kwas tłuszczowy Ω-3) w organizmie. Większe spożycie kwasów tłuszczowych Ω-6 wiąże się z ich występowaniem w olejach wielonienasyconych i w żywności przetworzonej. Jemy mniej ryb, nieprzetworzonych ziaren i nasion, które są także bogate w kwasy tłuszczowe Ω-3.

Ogólny spadek spożycia kwasów omega-3 powoduje deficyt DHA, który zagraża zdrowiu, zwłaszcza zdrowiu psychicznemu. (…)

czwartek, 6 marca 2014

           438. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, owszem, ale ciekawe jest to, że także inni, czasem wykształceni i z doświadczeniem ludzie potwierdzają w Internecie moje spostrzeżenia. Zdecydowałem się więc je czasem tu przytaczać… Może to być nazwane plagiatem, nieprzestrzeganiem praw autorskich, ale jeśli je można przeczytać bez problemu w sieci, gazecie, usłyszeć w mediach. Wycierają tym tekstem gębę różni znani w mediach ludzie, to czym jest przytoczenie kilku wersów z ogólnie dostępnych materiałów gdy mogą komuś w czas jeszcze pomóc?
Słuchajcie więc bo to ciekawe:

(…)  Czy znasz maksymalny stopień upojenia alkoholowego, przy którym przeciętny człowiek wciąż żyje? Przyjęta norma 4,5‰ prowadząca do zgonu, jest wciąż przekraczana. Doniesienia mówią o ilości promili, które nawet najbardziej doświadczonego lekarza pogotowia mogą wprawić w osłupienie.
A kawa? Dla jednych jest wybitnie pomocna przy zmęczeniu i niskim ciśnieniu, inni nie reagują na kofeinę w niej zawartą i mogą spać spokojnie nawet po kilku filiżankach.
Tak samo jest z paleniem, i chociaż wywołuje ono najczęściej powikłania chorobowe, to jednak u jednych lżejsze, u innych bardzo poważne.

Co innego jeśli weźmie się pod uwagę stały dopływ poszczególnych składników żywnościowych, które są nam niezbędne do zdrowego życia i aktywności. Ale i tutaj jest wiele niespójności. Teoretyczne zalecenia oczywiście sprawdzają się w większości przypadków, jednak już choćby fakt, że nie wszystkie produkty są jednakowo trawione, lubiane i chętnie jedzone, świadczy o innych predyspozycjach każdego organizmu.
Czasem jest tak, że przez dłuższy czas określone zachowania żywieniowe nie powodują żadnych zmian czy dolegliwości u większej grupy ludzi. Jednak wystarczy zrobić im badania, choćby morfologię krwi, a wyniki każdego pacjenta będą znacznie się od siebie różniły. Nie mówiąc o bardziej zaawansowanej diagnostyce obrazowej - rentgenie, ultrasonografii czy tomografii, które pokazują różnice w budowie anatomicznej poszczególnych organów. Oczywiście niektóre z nich będą powiększone lub zmniejszone na skutek choroby. Jednak u zdrowych osób często występują znaczne odchylenia w kształcie i wielkości narządów wewnętrznych, które mimo to nie zakłócają ich pracy.

Tak samo jak wygląd zewnętrzny, nasz obraz budowy anatomicznej i wszystkich przemian biochemicznych, poza pewnymi wspólnymi prawidłowościami, różni się znakomicie nawet w obrębie rodziny. Ewolucja zapewniła nam oczywiście wszystko czego potrzebujemy do świadomego istnienia i działania. Jeśli czegoś zabraknie, jest to najczęściej brak na poziomie genetycznym lub mechanicznym. Ale odrębność osobnicza każdego człowieka powoduje, że biochemiczne wnętrze jest indywidualne i charakterystyczne tylko dla niego.

Różnimy się dosłownie we wszystkim. Już inna budowa sylwetki wymusza inne rozwiązania przemian wewnętrznych. A przecież za tym idzie zmienność w składzie płynów ustrojowych, budowa anatomiczna, indywidualność enzymatyczna i hormonalna, ale też reakcje na bodźce zewnętrzne. Każdy inaczej odczuwa ból, smak, może mieć puls i ciśnienie niższe niż normalne, i w związku z tym zupełnie inne krążenie krwi.
Na pewno wiesz o tym, że zdrowi ludzie mogą być nosicielami teoretycznie szkodliwych pasożytów, bakterii i innych organizmów chorobotwórczych. Oni nie chorują ale są zagrożeniem dla otoczenia, w którym te pasożyty mogą wywołać objawy choroby. Czasem zdarza się, że u zdrowych nosicieli pasożyty przejmują kontrolę nad organizmem i zaczynają występować symptomy choroby.

To samo dotyczy błędów żywieniowych. Na niewielką skalę i w krótkim czasie nie dokonają dużych spustoszeń w organizmie. Kiedy zostanie przekroczona bariera, przy której organizm był w stanie poradzić sobie z nieodpowiednimi składnikami, zaczyna dominować stan nierównowagi, dający objawy choroby.
Jeszcze gorzej kiedy nie jesteśmy świadomi uwarunkowań genetycznych organizmu, skazujących na konkretne wyrzeczenia lub postępowanie. Dobrze jeśli w odpowiednim czasie zaczyna się szukanie przyczyn zamiast usuwania objawów, jest wówczas szansa na dopasowanie diety do naszej biochemicznej indywidualności.

Coraz częściej nie ma czasu lub możliwości na wybór ulubionego i służącego nam pożywienia. Najbardziej dostępna oferta żywności jest przygotowana w sposób obniżający jej jakość i wartości pokarmowe. Niestety w ten sposób żywność nie dostarcza nam potrzebnych witamin, minerałów, aminokwasów czy kwasów tłuszczowych. Jeśli są one wytwarzane w naszym zdrowym biochemicznym wnętrzu, to jeszcze "pół biedy". Jednak kiedy nie uzupełnimy ich braku w odpowiednim czasie, ucierpią na tym nasze komórki, tkanki i narządy.

Przemysłowa produkcja nie jest przyjazna naszym genom. Nawet kiedy staramy się unikać produktów śmieciowych, w organizmie są inne toksyny, wchłonięte z pożywieniem lub powstałe na skutek niewłaściwych przemian.
Trwały genotyp i odpowiednia reakcja pozwoli pozbyć się toksyn różnego pochodzenia i doprowadzić przemiany biochemiczne do pełnej sprawności. Warto przyjrzeć się własnemu organizmowi i odnaleźć swoją biochemiczną indywidualność. To jest potrzebne nie tylko nam, ale też naszym dzieciom i kolejnym pokoleniom… (…)

Ciekawe co nie? To co pomaga „Pani Goździkowej” nie tylko może nie pomóc nam, ale i zaszkodzić. Jesteśmy jedyni i oryginalni. Szukajmy tego co nam może pomóc, ale pamiętajmy o powyższym tekście. Róbmy sobie analizy, gdy zdecydujemy się na którąś z diet, a najlepiej bądźmy pod opieką specjalisty…
Ja jem nie przesadzając też ilościowo - wszystko i jak do tej pory panuje w moim organizmie satysfakcjonująca mnie równowaga…  

wtorek, 4 marca 2014

             437. Ciąg dalszy moich spostrzeżeń potwierdzonych przez teksty w Internecie, więc nie tylko ja jestem „Guru i Najmądrzejszy”, ale uważa tak jak ja jeszcze wielu uczonych…
Kiedy FAO miało odpowiedzieć jednym hasłem na pytanie: jak się odżywiać, po wielu naradach ustalono, że „pierwszą zasadą racjonalnego odżywiania jest urozmaicenie w jedzeniu” . Jedząc „wszystko”, czyli jak najbardziej różnorodne produkty, ma się największą pewność, że organizm otrzymał to, czego potrzebuje. Należy wrócić do naturalnych smaków i ograniczyć spożycie produktów zawierających konserwanty i środki poprawiające smak, zapach oraz termin ważności. Im mniej „chemii” w posiłkach tym lepiej dla naszego zdrowia.                                                       
W dzisiejszych czasach nie tylko nie mamy czasu, żeby spokojnie zjeść, ale często nawet nie pamiętamy co jedliśmy. Natura wyposażyła człowieka w pewne mechanizmy i musimy z nich korzystać, żeby nasz organizm sprawnie funkcjonował. Każdy posiłek należy dokładnie pogryźć, przeżuć i dopiero połknąć (dajmy szansę naszej ślinie odpowiedniego przygotowania treści pokarmowej dla żołądka, a pozbędziemy się niestrawności i innych gastrycznych dolegliwości). Objadanie nam nie służy. Należy wstawać od stołu trochę wcześniej niż zwykle, ponieważ dopiero parę minut po posiłku czujemy się najedzeni.  
Oznacza to jadanie posiłków o tych samych porach, ponieważ organizm łatwo się przyzwyczaja do dostarczania mu paliwa regularnie i nie ma potrzeby podjadania pomiędzy posiłkami. Należy też pamiętać, by przerwy między jedzeniem nie były zbyt długie, żebyśmy niepotrzebnie nie kurczyli a później rozpychali sobie żołądka. Najczęściej jest wprost przeciwnie - najgorzej odżywiają się nędzarze i milionerzy (jedni bo nie mają wyboru co jedzą, drudzy bo jedzą stosują przekombinowane diety oraz często jedzą nieregularnie i poza domem).
Uwaga:
Nigdy nie spożywaj tłuszczu z węglowodanami (np. tłustej golonki z ziemniakami).
Nie spożywaj pożywienia tłustego i kwaśnego jednocześnie.
Po ciepłym posiłku nigdy nie pij zimnych płynów, a szczególnie po tłuszczach.
Nie podjadaj między posiłkami.
Nie łącz owoców z mlekiem.
Odmawiaj zjedzenia posiłku, który Ci nie służy.
Ogranicz jedzenie zimnych posiłków. Najlepiej jeść jak najwięcej ciepłych posiłków – przede wszystkim śniadanie.
Nie można ustalić diety na stałe, żaden sposób odżywiania nie jest pozbawiony wad. Odżywianie jest jednym z najważniejszym warunków pełnego zdrowia, na które ma wpływ wiele destrukcyjnych czynników m.in. promieniowania jonizującego i niejonizującego, emisji przemysłowych i samochodowych, zanieczyszczenia wód, atmosfery, brak ruchu, nadmiaru tytoniu czy alkoholu. Nasz organizm narażony jest na wiele potencjalnych zewnętrznych zagrożeń, więc wspomóżmy jego pracę od wewnątrz i pamiętajmy o podstawowych wskazówkach i zasadach prawidłowego odżywiania.
Najgorsze diety to diety eliminacyjne, które wykluczają z pożywienia całe grupy pokarmów (a nasz organizm nadal potrzebuje tych samych składników budulcowych). Są one stosowane bez nadzoru lekarskiego i w długim czasie mogą powodować bardzo poważne zaburzenia metaboliczne. W rankingu najgorszych w skutkach zdrowotnych na pierwszym miejscu lokuje się dieta białkowa, na drugim dieta zgodna z grupą krwi, na trzecim wegańska.

poniedziałek, 3 marca 2014

             436. Znalazłem w Internecie coś na poparcie swoich słów. Niektóre diety uszczuplają nasza codzienną dietę i w sumie zamiast pomagać, szkodzą…
Organizm człowieka można by przyrównać do wielkiego placu budowy i odbudowy. Bez przerwy zachodzą w nim olbrzymie zmiany: codziennie 1% krwinek ulega zniszczeniu i musi nastąpić ich odbudowa, tzn. trzeba na nowo utworzyć 8-9 g hemoglobiny przeciętne życie leukocytów trwa 8-10 dni.
Białko wątroby i plazmy krwi jest w ciągu 10-20 dni w połowie odnawiane. Białko skóry ludzkiej odtwarza się w ciągu ok. 160 dni. Kubki smakowe na języku (mamy ich od 10 do 20 tysięcy w zależności od wieku ) żyją 10 dni, ale co 3 godziny są odnawialne. Włosy muszą nie tylko wciąż powstawać, ale do tego rosnąć (w ciągu miesiąca ok. 1 cm). A włosy – to też m. in. białko!
Należy pamiętać, iż możemy starzeć się w sposób naturalny lub przyspieszony przez reakcje wolnorodnikowe. Ustawicznie powstaje nowa generacja komórek. W ich skład wchodzi kilkadziesiąt rozmaitych składników. Jeśli któregoś zabraknie lub jest go za mało bądź za dużo, to nasz organizm próbuje się do tego najpierw przystosować, "produkując gorsze" generacje komórek. Aż w pewnym momencie sytuacja się załamuje i wtedy dochodzi do złego samopoczucia, dolegliwości lub choroby.
W celu zapobiegania powstawaniu reakcji wolnorodnikowych powinnimśmy dostarczć organizmowi składników budulcowych, których potrzebuje.
Prawidłowe odżywianie opiera się na kilku podstawowych składnikach. Są to: białka, tłuszcze, węglowodany, witaminy, składniki mineralne i woda. Porcję każdego z tych składników trzeba organizmowi dostarczać codziennie.
Białko jest podstawowym materiałem budulcowym - buduje i odbudowuje komórki w naszym organizmie.
Tłuszcz jest konieczny do dostarczenia odpowiedniej ilości energii Twojemu organizmowi. Nie bój się tłuszczu, jeżeli nie masz zaleceń lekarskich do zmniejszenia jego spożywania. Niezbędne Nienasycone Kwasy Tłuszczowe (NNKT), są niezbędne dla twojego organizmu (m.in. składa się z nich układ nerwowy).
Węglowodany to cukry proste i złożone, które odgrywają niezmiernie istotną rolę w funkcjonowaniu organizmu. Glukoza jest wyznacznikiem dla organizmu czasu aktywacji procesów metabolicznych mających na celu utrzymanie ciągłości życia. Żadna komórka naszego organizmu nie przeżyje bez glukozy.
Witaminy i składniki mineralne, których nie uda się dostarczyć organizmowi w idealnie zbalansowanych posiłkach można podawać w odpowiedniej suplementacji. Woda jest konieczna do życia i powinniśmy pamiętać by pić ją ok. 2 litry codziennie.