124. Wiele się teraz mówi o zdrowiu, żywieniu, kulturze fizycznej… Mówi się źle o komputerze i Internecie. Ciekawy jestem, jak to się ma, do zaczynana dnia malutkiego Polaka od telewizora. Wiele dzieci ogląda bajki już od 6 rano. Rodzice nie mają czasu na poświęcanie swego cennego czasu przed pracą, na wysłuchiwanie gaworzenia swego dziecka. Dziadkowie, jak mieszkają razem też. Śniadanie itp. Więc co?
Oddajemy dziecko w ręce telewizji. Potem w żłobku, przedszkolu, oddech od „okienka”- Jak się ma za co wysłać tam dziecko… A jak nie?... Znowu telewizor?...
Trzeba liczyć na rozumnych dziadków, co dziecku poczytają książkę, pójdą na spacer, porozmawiają, opowiedzą bajkę. No… Mądra niania jest tylko dla zamożnych…
Potem rodzic wraca się z pracy, A jakże zmęczony. Ile czasu i co ma do zaoferowania dziecku… Kupuje więc z poczucia winy drogie zabawki. Itd. Itp. Etc… I rośnie nam jakże często nieposkromiony, mały, domowy terrorysta.
Ja wiem, nie mieszkam na księżycu, ale pytam: Czy naprawdę idzie to wszystko w dobrym kierunku?...
Ja jako „mały Janusz”, wychowany byłem inaczej. Mimo że byłem jedynakiem, rodzice widzieli mnie rzadko, mieli co innego do roboty… Chodziłem po okolicy, sąsiadach, nie zawsze mówiąc gdzie mnie można znaleźć. Może przesadzam, ale patrząc na obecne prawo, nikt by się nie zdziwił gdyby mnie z domu zabrała opieka społeczna… ;-D
Nasze dzieci wychowywaliśmy, oprócz dobranocki, bez telewizora. Do podwieczorku bez słodyczy. Zawsze był ktoś, gdy byli malutcy, w pobliżu. Drogich zabawek nie widziały, bo nas na nie, nie było stać. Staraliśmy się by jadły same, od momentu kiedy mogły utrzymać łyżkę czy widelec. Bawiły się książeczkami, kredkami i na podwórku. Jeździły same rowerami od najmłodszych klas do szkoły po dość ruchliwej drodze.
Teraz mówią że był to najszczęśliwszy okres ich życia. Były szczęśliwe. Wiedziały co to wolność, godność. Mają masę różnych wspomnień związanych z kolegami, rodzeństwem, podróżami. Nie wiedzą co to nuda. Chcą swoje dzieci wychowywać w podobny sposób… ;-D
Mimo że w swoim życiu posługiwaliśmy się tylko instynktem i popełniliśmy sporo błędów, uważam nasze dzieci za zdrowe. Zarówno psychicznie jak i fizycznie. Wówczas rozwarstwienie społeczne było malutkie i pogoń za dobrami niewielka, więc może mieliśmy ciut lepiej niż rodzice teraz.
Wiem, wiem, trochę się czepiam. Tylko że w pewnym wieku człowiek uczy się dystansu do wszystkiego, (Nie każdy niestety ;-D) i zaczyna się zastanawiać – Co to będzie za kilkadziesiąt lat. Co nasze wnuki zapamiętają ze swych dziecięcych lat i jaką dadzą swoim rodzicom za to laurkę… ;-D