Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 17 października 2011

12.  Nie, nie… To nie jest tak. Cel tego wpisu był zupełnie inny . ( Wpis nr 2.) 
Opisałem wtedy zaprzyjaźnioną rodzinę dotkliwie pokrzywdzoną przez los. Marysia  zwróciła mi uwagę że nie chciałaby, by ktoś  mówił o niej, w taki właśnie sposób jak ja napisałem. Nawet wtedy, gdyby było jej  bardzo ciężko. Chodzi o słowa roślina itp.
Ja bardzo szanuję i Marysię i Tą rodzinę. Jest mi bardzo przykro, że te słowa mogły by być odebrane w zupełnie innym, jak zamierzony, kontekście.
No cóż, ja tak właśnie się wyrażam i wiem, że to nie są u Nich słowa tabu. Na pewno się za nie, nie obrażą. Stąd taki język.

Chodzi mi o to, że Oni żyją właściwie normalnie, akceptując ten stan, mówiąc, że co ma być to będzie. Wiem… Nie zawsze tak było, ale nie będę się o tym rozpisywał. Bo cel był inny.

Chodzi mi o to, że rodziny których nie dotknęła choroba ani inne nieszczęście, mówią że są pokrzywdzone i nieszczęśliwe. A bo to szef niedobry, że są niedoceniani i za mało opłacani,  że nie mogą wyjechać zagranicę na urlop, że na wszystko brakuje pieniędzy. Są zazdrośni, kłócą się i wymagają od siebie czort wie czego. 
Pragnę jednak zauważyć że są zdrowi, mają gdzie mieszkać, czym jeździć, co jeść… „Przecież złapali Pana Boga za nogi”…. Ich troski są nieporównywalnymi do problemów z którymi boryka się „Ta” właśnie rodzina…  Te problemy nie są największe i bądźcie wdzięczni za to co macie…

Właśnie dlatego, gdy mnie ktoś zapyta, „ a jak tam twoje zdrówko?” Odpowiadam – Świetnie. ;-D  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz