Łączna liczba wyświetleń

środa, 28 grudnia 2011

73.  W tym roku sam ubrałem choinkę. Małą, taką do metra. Żona wsadziła ją do doniczki. A ja ubrałem ją tak jak chciałem. Wyszło ładnie… ;-D
 Ubrałem ją w czerwone bąbki, by w dzień wyglądała wesoło, przybrana śniegiem z waty i anielskim włosem. A w nocy wyglądała zupełnie inaczej.
Ozdobiona niebieskimi lampkami klimatem przypomina drzewka z bajki o Królowej Śniegu. Roztaczała wokoło nocny, zimowy, chlodny nastrój.
Ubierałem ją wolno i delikatnie, a mimo to ręce mi się trzęsły. Wata kładła mi się nie tu gdzie chciałem. Musiałem założyć okulary. Pomału nabierałem wprawy. Najpierw ubierałem te gałązki, które leżały głębiej, a później te z góry, by dłonie nie strącały tej, wcześniej ułożonej. Wyszło tak jak chciałem. Czyli choinka wygląda tak, jaką ją pamiętam z dziecięcych lat.
Był indyk na święta i niektóre potrawy, zachowane w pamięci świątecznych wizyt u Stryjków.
Poza tym było jak zwykle, wigilia, prezenty, rodzinna atmosfera. Tylko brakowało mi tej dawnej swobody. Kiedy nie krępując się mogłem nabierać sobie potrawy. Kiedy mogłem podawać półmiski z potrawami gościom, oraz nalewać im napoje, bez stresu rozmawiać… No cóż SM-tarość nie radość… Niektóre rzeczy mam już za sobą… ;-)))

2 komentarze:

  1. Serdecznie pozdrawiam !!! ..taki ten wpis bardzo miły ,a jednak wywołał u mnie coś niezwykłego ...nie potrafię tego Tobie przekazac ...coś bardzo swojskiego, czułam się jakbym ,była tam u Ciebie w domu ...wzruszyłam się !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki!!!
    A zdaje się że tak zwyczajnie, od siebie, skomentowalem moje wrażenia... ;-*

    OdpowiedzUsuń