Próbujesz sobie jakoś radzić, ale
kosztem swoich bliskich. Ta świadomość nie jest przyjemna, ale przynajmniej
czujesz cię godnie, niezależnie…
Jednak gdy zdajesz sobie sprawę
że twoja choroba wkracza na łono rodziny, a nie powinna jest ci głupio. Czujesz
się jak pasożyt. Bo to co się tyczy ciebie, nie powinno ograniczać możliwości całej
rodziny. Jej marzeń, potrzeb. Twoja choroba podporządkowuje, wszystko i
wszystkich do twoich możliwości, ograniczając ich. A to powinien być tylko twój problem…
Oszczędzasz na jedzeniu bo musisz
kupić leki. Oszczędzasz na kulturze bo musisz kupić karnet na rehabilitację.
Oszczędzasz na tym i owym… Oszczędzasz, a twoja rodzina musi, wraz z tobą… Zaczyna
ci to ciążyć, zaczyna ci rosnąć garb wstydu,
Musisz w końcu wybrać, który
wstyd ci bardziej doskwiera. Czy ten przed rodziną, czy ten przed ludźmi którzy
i tak i tak płacą podatki i czasem nie wiedzą kto tej pomocy potrzebuje…
No cóż, zbieram już zaświadczenia,
szukam fundacji, wyślę zgłoszenie… Kilku z moich znajomych, tych co znają i
mnie i moją sytuację, już dawno pytało mnie o konto 1%, bo muszą zapłacić
podatek i przy okazji przekazali by te pieniądze dla mnie, dla kogoś kogo
znają. Ucieszą się bo nareszcie będą mogli mi pomóc, i pomoc ich już nie będzie
urzędowa i anonimowa…
Tylko dlaczego nie czuję się z
tym dobrze? Dlaczego cierpi tak moja godność? Czy na pewno dobrze robię? No bo
inni też mają sytuację nie do pozazdroszczenia i czuję się tak, jakbym coś im
odbierał…
Czy na pewno dobrze robię… ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz