Łączna liczba wyświetleń

piątek, 11 stycznia 2013

              260. No cóż, u mnie też jak u wielu innych chorych na SM, warunkiem przyjęcia do szpitala była punkcja.
Był szok, jasne... Powiedziałem że muszę się zastanowić. Wyszedłem ze szpitala, porozmawiałem z żoną…
Niedobrze się o niej mówiło, czasem źle się kończyło. Mówiło się o bólu i cierpieniach….  I… Się zgodziłem, bo cóż miałem robić?... Czułem się źle, potrzebowałem pomocy…
Wtedy były inne czasy…  Tylko trzy rezonanse w Polsce... Nikt jeszcze o SM-ie za wiele nie wiedział… A ja już nie za ciekawie wyglądałem…
Za tydzień paraliż i już mi robiono kanapki... No cóż, wszystko poszło dobrze i za trzy miesiące pojechałem na saksy.
O punkcji zapomniałem, była bezbolesna. Tylko choroba nie dawała o sobie zapomnieć…. Ale to już zupełnie inna historia… ;-D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz