Był
szok, jasne... Powiedziałem że muszę się zastanowić. Wyszedłem ze szpitala,
porozmawiałem z żoną…
Niedobrze
się o niej mówiło, czasem źle się kończyło. Mówiło się o bólu i cierpieniach…. I… Się zgodziłem, bo cóż miałem robić?... Czułem
się źle, potrzebowałem pomocy…
Wtedy
były inne czasy… Tylko trzy rezonanse w
Polsce... Nikt jeszcze o SM-ie za wiele nie wiedział… A ja już nie za ciekawie
wyglądałem…
Za
tydzień paraliż i już mi robiono kanapki... No cóż, wszystko poszło dobrze i za
trzy miesiące pojechałem na saksy.
O punkcji zapomniałem, była bezbolesna. Tylko
choroba nie dawała o sobie zapomnieć…. Ale to już zupełnie inna historia… ;-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz