Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 17 stycznia 2013

            264. A wiesz, moje serce, że siedziałem na ławce przy domu, zdesperowany, smutny, bo nic nie pamiętałem  z dzisiejszych wydarzeń. Zaraz wszystko zapominałem...
Teraz śmieję się z tego, ale wtedy wcale nie było mi do śmiechu. Te nerwy, irytacja smutek... Żeby utrzymać się na powierzchni, musiałem coś zrobić...
Żebym siedział i biedował to w najlepszym wypadku była by ze mnie roślina, a tak... Robiłem kursy komputerowe, graficzne, internetowe. Uczyłem się języków. Stworzyłem drzewo genealogiczne trzech rodzin - mamy, ojca, żony. Nawiązałem kontakt z rodziną której od lat nie widziałem. Przy kawie poznawałem historię swoich przodków…
To są miesiące rozmów, pisaniny, zbierania dokumentów, wizyt na cmentarzu, kontaktów z młodym pokoleniem i poznawania ich dzieci.
To nie dotyczyło zamierzchłej przeszłości, bo kontakty z powodów przeprowadzek się urywały. Ale pra -pradziadkowie ich rodzice, rodzeństwo, to też dobra rzecz. ;-D
Spisywałem też swoje wspomnienia. Te gdzieśmy się z żoną uczyli, jak poznali, jak rodziły się dzieci, co robiliśmy. To wszystko jest udokumentowane zdjęciami, komentarzami, przeżyciami, przemyśleniami.
Teraz piszę całą historię mego SM-u. Jego wpływ na mnie, rodzinę. Z ich komentarzami i zupełnie odmiennymi niż moje odczuciami.
Opisałem swój sposób na skupienie, zapamiętywanie... A że lubię wyzwania i wiele od siebie wymagam wychodzi całkiem nieźle. To nie są arcydzieła. Ale to mój własny wysiłek, walka i sposób na pokonywanie SM-u.
Nie jestem dobry, miły i zawsze uśmiechnięty. Ale staram się trzymywać w formie… Bo mam dla kogo żyć... ;-D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz