Dlaczego
ludzi zdolnych, pomagających innym, swoim odmiennym sposobem myślenia, swoim
oddaniem, jest tak mało?
Jest
we Francji facet co siedzących na wózku chorych, stawia do pionu... Płaczą
ćwiczą i wyniki zawsze się pojawiają.
Są
terapeuci co naprawdę pomagają. Którym ufamy. Którzy umieją słuchać, doradzić a
nawet wyleczyć. Wsłuchują się w to co chcemy mu przekazać, obserwują nasze
reakcje, widzą to co jest niezauważalne przez innych… ;-D
Ja mam
na to taką teorię: Testami dzieci w szkole nie można kształcić, a jedynie
uśredniać. A każdy człowiek jest inny i potrzebuje czegoś innego. Indywidualnego
podejścia, oryginalności, różnorodności. Nie chodzi się do lekarza po tabletki
i by ustawił nas w anonimowym rządku cyfr w karcie choroby. Ale po to by ulżył,
pomógł, współczuł, wyleczył.
Dlatego
tak mało jest fachowców, ludzi życzliwych, świadomych swego powołania, bo nie
umiemy ich wykształcić. Ksiądz, lekarz, nauczyciel, kiedyś było to powołanie,
teraz to zajęcie jak każde inne… Jakież to płytkie. - Żadna praca nie hańbi, a
prostytutka to też człowiek…
Ale
zauważmy, jest w tym i gejsza i dziwka. Jest ksiądz i bladź. Nauczyciel z
powołania i facet bez skrupułów. Wszystko można robić uczciwie, nie tylko dla
kasy…
Ja
zauważam że idziemy teraz, niestety, ale w tym fałszywym kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz