Łączna liczba wyświetleń

środa, 16 stycznia 2013

               263. Chodzi mi tu tylko o jedno pytanie...
Dlaczego ludzi zdolnych, pomagających innym, swoim odmiennym sposobem myślenia, swoim oddaniem, jest tak mało?
Jest we Francji facet co siedzących na wózku chorych, stawia do pionu... Płaczą ćwiczą i wyniki zawsze się pojawiają.
Są terapeuci co naprawdę pomagają. Którym ufamy. Którzy umieją słuchać, doradzić a nawet wyleczyć. Wsłuchują się w to co chcemy mu przekazać, obserwują nasze reakcje, widzą to co jest niezauważalne przez innych… ;-D  
Ja mam na to taką teorię: Testami dzieci w szkole nie można kształcić, a jedynie uśredniać. A każdy człowiek jest inny i potrzebuje czegoś innego. Indywidualnego podejścia, oryginalności, różnorodności. Nie chodzi się do lekarza po tabletki i by ustawił nas w anonimowym rządku cyfr w karcie choroby. Ale po to by ulżył, pomógł, współczuł, wyleczył.
Dlatego tak mało jest fachowców, ludzi życzliwych, świadomych swego powołania, bo nie umiemy ich wykształcić. Ksiądz, lekarz, nauczyciel, kiedyś było to powołanie, teraz to zajęcie jak każde inne… Jakież to płytkie. - Żadna praca nie hańbi, a prostytutka to też człowiek…
Ale zauważmy, jest w tym i gejsza i dziwka. Jest ksiądz i bladź. Nauczyciel z powołania i facet bez skrupułów. Wszystko można robić uczciwie, nie tylko dla kasy…
Ja zauważam że idziemy teraz, niestety, ale w tym fałszywym kierunku.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz