Zdiagnozowano
mnie w 1997-8 roku, gdy już miałem tylko jedną sprawną rękę, zeza, zachwiania
równowagi... Po wyjściu ze szpitala szybko wróciłem do ówczesnej normy.
Pracowałem żyłem szybko i na zdwojonych obrotach. Wiązało się to z zarabianiem
pieniędzy i przeprowadzką do miasta - bliżej szpitala, rehabilitacji, bliżej
koryta.
Do
momentu zaproponowania mi udziału w programie miałem jeszcze kilka rzutów. W
tym czasie już zaobserwowałem u siebie stałe, lekkie kłopoty z równowagą i opadanie
stopy. Po dziesięciu latach brania kroplówki jeszcze chodzę, robię obiady,
ćwiczę w klubie, ale już nie pracuję.
Nie
miałem rzutów, oprócz jednego, gdy wstrzymano cały program na rok czasu...
Jestem zadowolony, bo nie tylko biorę lek, ale i lekarza mam na telefon,
możliwość natychmiastowego skierowania do szpitala. To bardzo dużo!!!
To
dobrze działa na moją psyche. Oprócz brania leku unikam stresu, ćwiczę. Traktowany
jestem w moim środowisku, jak zdrowy, trochę tylko pełnosprawny gość. No i
czegóż chcieć więcej...
Jakby mi teraz zaproponowano program, to bym bez
chwili namysłu stał się królikiem doświadczalnym. Jak bym już nie sobie, to może
komuś bym pomógł... Bo cóż miałbym do stracenia? I tak już jestem chory… ;-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz