Łączna liczba wyświetleń

środa, 28 marca 2012

138.  Gdy miałem depresję i szefowie mimochodem dowiedzieli się o mojej chorobie przestali mnie zapraszać. Żaden pracodawca nie chce zatrudniać ludzi chorych i z którymi mogą mieć jakiekolwiek problemy, pomimo że dobrze pracują.
Pisałem o moim poszukiwaniu pracy w Holandii i o powrocie do domu jak na skrzydłach gdy takową znalazłem. Byłem wtedy na środkach antydepresyjnych i w stanie nie wiele odbiegającym od ludzi zdrowych.
Sam się zastanawiam jak wtedy byłem w stanie tak ciężko pracować. To był okres gdy zarabialiśmy na raty budowanego wlaśnie mieszkania w mieście. Pracowałem wtedy nawet po osiemnaści godzin. Zarabiałem i odkładałem wtedy grubą kasę. Nie przyznawałem się ile, ale niektórzy się tego domyślali. Bywały dni gdy zaczynałem pracę o trzeciej rano i kończyłem następnego dnia o czwartej z rana.
Pracowałem do południa przy zakładaniu i opróżnianiu hal uprawowych. Przy myciu posadzek dezynfekcji i podlewaniu pieczarek. To były prace wykonywane na czas, z młodymi chłopakami, którzy po niej szli zmęczeni do „domu”.  A ja potem dzięki dobrej woli szefostwa, pracowałem na drugą zmianę. Jeździłem wózkiem widłowym i rozwoziłem pojemniki na zbierane grzyby. Odbierałem i woziłem potem je pełne do chłodni. Wywoziłem odpady do pojemników. Sam też zbierałem, czyściłem półki, dezynfekowałem i podlewałem. I to tylko część prac które wówczas wykonywałem…
Starałem się pracować minimum po szesnaście godzin dzień w dzień, świątek piątek i niedziela. Potem załatwiłem pracę odwiedzającej mnie tam Marysi. To były lata wytężonej pracy, dzięki którym zarobiliśmy na mieszkanie. Było ciężko, ale byliśmy szczęśliwi, że zarabiamy. Po kilku latach, pogorszyło mi się. Niezaprzeczalnym powodem było złośliwe zachowywanie się młodych Ślązaczek z którymi pracowaliśmy. Było tak,  że musiałem chodzić do racy w mokrym ubraniu, bo zaraz je zdejmowały z kaloryfera. Ot, byłem zły na nie, a one się jeszcze bardziej starały utrudniać mi życie. Szefostwo zobaczyło że się nie dogadujemy, stwarzamy problemy i już przestało nas zapraszać.
Od tamtej pory ja już do pracy nie jeżdżę, (nie dam rady) jeździ już tylko czasem Marysia, na kilka tygodni w czasie urlopu. Teraz do hotelu i restauracji. Tak, aby uzupełnić debet w banku.
W tym okresie, mimo czasem nie wesołej sytuacji, byłem tam szczęśliwy. Wiecie jak to dobrze być zdrowym, silnym i móc pracować… ;-D
Potem jeszcze jako już niepełnosprawny, pracowałem jako operator pralki i rozwoziłem pranie… A najwięcej satysfakcji dała mi roczna praca w Studiu Graficznym. Tam się tyle nauczyłem, że praca przy komputerze i na różnych programach, w ogóle już mnie nie stresuje.
No cóż, teraz już nie wiele mogę, w porównaniu z tym co kiedyś mogłem zrobić. Ale i z tego czerpię radość, bo mogę jeszcze wiele i to więcej niż inni mogą w moim wieku. ;-)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz