Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 15 marca 2012

130.  Część II.
O wiele więcej szczęścia mają żołnierze z innych formacji, nie walczących bezpośrednio oko w oko z „wrogiem”. Znają walki kolegów ale tylko z opowiadań. Za to doświadczają innych sytuacji kryzysowych. Pełniąc służbę na tyłach, mają kontakt z "wrogiem cywilnym". Z rozkazów oficerów wynika, że mają pomagać cywilom, tworzyć nową „demokrację” Tylko do licha jak to mają robić, jeśli ludzie i ich kultura aż tak różnią się od siebie? Wypełniają rozkazy nie wierząc, że przyniosą w końcu jakieś rezultaty…

   Takie właśnie mam odczucia oglądając filmy dotyczące wojny w Iraku, Afganistanie, puszczanych na kanałach "Ale Kino, Discovery"…
Myślę sobie.  Dla kogo są te wojny? Ludzie sobie żyją w zgodzie, funkcjonują obok siebie, aż tu nagle ktoś skłóca całe nacje, narody ze sobą. Kraje różnią się między sobą, ale nie na tyle by nagle te nicie powstałe od wieków między rodzinami, zaczęły być barierami nie do pokonania i zaakceptowania.
Polityka jest wstrętna, potrafi pięknie mówić o czymś, z czym się nie zgadzamy. Zawoalować i sfałszować prawdę tak by  kazać do siebie strzelać. Wykorzystać animozje z przed wieków by dla własnych celów skłócić bliskie dotąd grupy ludzi. Na przykład: wielokulturową niegdyś Jugosławię.
W miejskim bloku, wiele jest rodzin różniących się co do wiary, poglądów, sympatii. Czy mamy zacząć walczyć między sobą? Nie!!!…
Narodów też nie należy sztucznie skłócać i kazać do siebie strzelać… Przecież tworzymy ze sobą coś niezwykle unikalnego, wartościowego, nazwanego cywilizacją, ludzkością. To chyba do czegoś w końcu zobowiązuje…
Po co myśleć o podboju innych planet, jak nie radzimy sobie tu, na Ziemi?... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz