Trzeba ze mną tonę soli zjeść
by zobaczyć że pod tą skorupą kryje się ktoś kto kryje swoją prawdziwą twarz...
Syn w swoim podsumowaniu mojej
postaci, określił naszą rodzinę jako chłodną, Skandynawską. Życzliwą, skorą do
poświęceń, ale nie epatującą przesadną „słodkością”. Mamy dystans, do ludzi.
Czasem nawet do siebie.
Czy to życie i kopniaki od
ludzi miłych i sympatycznych, z pozoru, nas tego nauczyły? Może... ;-*
Raczej
racją jest, że nie okazujemy na zewnątrz uczuć, nie mówiąc już o zaufaniu
obcym... Inne rodziny bywają bardziej sympatyczne, otwarte… My, a przynajmniej
ja, tak nie potrafię. To chyba przekazane mi zostało w genach. No cóż, muszę z
tym żyć… ;-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz