Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 4 kwietnia 2013

                  304. Postanowiliśmy już i to tak na „twardo”, że „w około 31 rocznicę ślubu”, (w przyszłym roku), pojedziemy na wyprawę życia…
Na naszą wymarzoną od kilku dziesiątek lat wycieczkę do Tajlandii. Od lat, finansowo nie byliśmy tak blisko…
Postanowiliśmy zaryzykować. Czas zaczyna mi się już kurczyć… Starzeję się. Niepełnosprawność wolno, ale postępuje. Jak nie teraz, to już nigdy…
Dzieci odchowane, żona kończy magisterkę, ja jeszcze jakoś funkcjonuję, kredyty pospłacane…
Czy się boję?...
… Lot 25 godzin. Strefa podzwrotnikowa. Pieniędzy na styk. Paszport, szczepienia, ubezpieczenia… I koniec świata… ;-D

Marzy nam się miejsce gdzie nie ma za wiele schodów, (moja niepełnosprawność). Mało górzysty teren… Klimatyzacja, (wysokie temperatury osłabiają), solidne wyposażenie w łazience, (muszę się czegoś trzymać). Nie za daleko na plażę bo nie tylko bym mógł dojść ale i wrócić. Jakiś basen, (by się ochłodzić przed spaniem)… Z resztą jesteśmy w stanie sobie poradzić…   
Wiem, tego wszystkiego i tak nie będzie, taki standard kosztuje dwa razy więcej kasy… ;-D
  
Poza tym, nie mamy stracha… Wszystko można znaleźć na końcu języka. Sporo jeździliśmy, pracowaliśmy na zachodzie, mamy praktykę, znamy języki. Niemiecki, Rosyjski i w stopniu podstawowym Angielski.
Planujemy sporo wycieczek, poznanie kuchni, ludzi z tej części kraju… No i te białe plaże… Ach… ;-D
  Miejsce do którego planujemy dotrzeć to zatoka Ao Nang, leżąca między prowincją – Krabi, a miastem Phuket. Tam znajduje się masa oryginalnych, niespotykanie pięknych wysepek które nas zauroczyły. Nie mam siły dotrzeć do wszystkich wspaniałości Tajlandii, ale chcielibyśmy chociaż pooddychać tym powietrzem… ;-D
Ludzie z SM-em próbują różnych wyzwań, by poczuć się choćby na moment pełnosprawnymi. Też mają marzenia, pragnienia, snują plany… Czy walcząc z chorobą na co dzień, nie należy się nam choć chwila spełnienia?
Ryzyko, ktoś powie, uśmiechnie się kontem ust, spojrzy z zazdrością…

Ale jeśli oszczędza się całe życie. Kilkadziesiąt lat czuje nad sobą bat choroby, tymczasowości i spłaca kredyty... Czy nie powinno się spełnić marzenia które gniecie człowieka od dziesiątków lat?...
Wszystko przemija, wszyscy się spotkamy kiedyś, w pewnym miejscu, a ja pewnie przed śmiercią zaznam losu rośliny… To przynajmniej wówczas, chociaż będę miał co powspominać… ;-D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz