Chodzi
mi o tych chorych co płaczą ale nie chcą się leczyć. Nie chą brać leku, wyjść z choroby, bo ten
lek to nie jest natura, tylko chemia.
Albo inny przykład - poczekam i zobaczę
jak lek działa u innych...
Każdy
rzut choroby pozostawia jakąś ułomność. Jakąś bliznę w mózgu. Im mniej rzutów,
tym lepszy jest stan chorego. Czas więc odgrywa ważną rolę.
Jednak
jak chory chce obserwować, czekać, nie chce chemii, woli mieć rzuty, to przynajmniej
ja, nie potrafię tego zrozumieć…
Normalnym
jest że człowiek chory chce się ratować, Ale jak mu się proponuje lek i z niego
nie chce skorzystać, to czym to jest?...
Znacie
ten dowcip o Bogu i topielcu…
Jest
powódź, ludzie się ratują, ale jeden nie… Czeka na Boską pomoc. Kilka razy podpływała
łódź by go ratować – odmawiał, mówiąc że czeka na Boską interwencję…
Utopił
się w końcu i idzie w Raju na skargę do Boga… Boże czemuś mnie nie uratował? –
Mówi.
A
Bóg na to: Przecież podesłałem ci trzy łódki byś mógł przeżyć, jednak ty odmawiałeś.
Nie chciałeś skorzystać z pomocy, czekając na cud. To był cud, a ty byłeś
próżny… Masz więc co chciałeś… ;-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz