170.
Nie o to chodzi by złapać króliczka, ale by gonić go...
Jedni powiedzą – słowa piosenki.
Inni – mądrość…
Ja stwierdziłem osobiście, że o
wiele więcej satysfakcji, daje dochodzenie do „czegoś”, niż „tego czegoś”
zdobycie… Jak ja „coś” już mam, doświadczyłem, to zaczynam się tym już pomału
nudzić. Zaczynam się kręcić, rozglądać i szukać jakiegoś nowego celu…
;-D – Dziwnym trafem nie dotyczy
to jakoś mojej żony… ;-D
Chociaż…
Duże wrażenie w młodości zrobił
na mnie film „Emanuel” (Ta I część, bo reszta to już raczej porno… ) Uświadomił
mi on, że sam akt płciowy, zaspokojenie, sex, jest niczym bez tego czekania,
niepewności, obawy. Sam nastrój towarzyszący oczekiwaniu, na zbliżenie, te
poprzedzające go kilka godzin, chwil, dni… Te myśli powstające w głowie, ta
wyobraźnia… Te napięcie, nie tylko emocjonalne, ale i fizyczne i ten nie
wygodny, choć czasem przyjemny kisiel w majtkach… ;-D
Pamiętacie ten stan towarzyszący oczekiwaniu
na pierwszy raz… To o tym mówię… ;-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz