Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 2 lipca 2013

348.

                  Jestem zwolennikiem diety „MŻ”. Inne diety, jeśli człowiek może jeść wszystko i nie jest chory uważam za przeginanie, modę. Jak można nie spróbować sera, serka pleśniowego korycińskiego, oscypka, czy nie dodać gołdy do makaronu? Nie jeść zdrowej sałatki tylko temu że jest w nim łyżka majonezu? Łycha w całej misce, a w łyżeczce na talerzu? A mięso? Owszem, jaka cena taki towar, ale czy nie można zjeść plasterka zamiast opakowania z supermarketu? A pieczywo? To samo. Nie trzeba się tym zapychać, ale bułeczka na śniadanie, czy do łyżeczki miodu?... Jajka… Może szkodzić osiem na śniadanie codziennie, ale dwa na tydzień? Raz bagietka, raz grahamka, raz ziemniaczek, a raz kasza. Makaron, kluska, czy ryż… Do tego warzywa, sto tysięcy różności z warzywniaka. Trochę mięska do tego, kiełbaski, a nawet parówki i raz w miesiącu dieta cud załatwiona … Codziennie co innego na talerzu… Codziennie inna wartość, inne witaminy, smak i żadnej monotonii. Owszem ja Janusz mam dobrze, bo mogę gotować, mam czas, ochotę, możliwości. Mogę pójść codziennie do sklepu i zrobić obiad z tego na co mam akurat ochotę. Na intuicyjne dobieranie składników, jedzenie tego na co się mam akurat ochotę. To o wiele więcej niż zrobienie obiadu z tego co jest w lodowce bo się zepsuje… Robienie zakupów raz na tydzień w supermarkecie, alternatywą dla świeżych produktów z osiedlowego sklepu? To nie dla mnie. My wolimy wypić jedno piwo raz na tydzień - dobre, niż kilka codziennie bo tanie. Owszem tak i u nas było, gdy mieliśmy kryzys finansowy w rodzinie, ale już minął… Mówię jaka cena taki towar i nie uważam tu wcale że powinienem jeździć Rollsem, tylko że nie muszę mieć dużo czegoś bo tanie, bo mnie stać... Są ludzie co kupują drogo dla marki, owszem… Ale i ci co jak ja kupują, bo jest świeże i smaczne i wcale nie luksusowe… Albo, bo chcą spróbować, gdyż to coś nowego i w zasięgu ich portfela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz