Łączna liczba wyświetleń
wtorek, 23 lipca 2013
358.
Jest takie czasopismo internetowe „SM Expres”
o tematyce SM- u. -KLIK- Jest w nim między innymi wywiad z M. Wiankowską, czytałem go z zainteresowaniem,
jak zresztą wszystkie artykuły tego typu. Chorujemy przecież na to samo…
Czytając, nasunęło mi się wiele wspomnień, skojarzeń, przemyśleń dotyczących
mego życia z SM- em. W artykule, jest kilka podtytułów opisujących historię
choroby pani Małgosi. Ja umieszczę w nich kilka moich wspomnień i doświadczeń… Każdy z nas przeżył taki moment - diagnoza,
szok. Jak to było u Ciebie. Opisywałem już
niejednokrotnie swój kontakt z SM- em, nawet tu na początku mego Bloga, więc
nie będę się powtarzał. Napiszę tylko że poszedłem do szpitala o własnych
nogach, a po tygodniu już miałem paraliż prawej strony ciała, zez i w ogóle
nieciekawie. Była tylko jedna dobra strona tego stanu. Na karcie pojawił się
napis SM. Wiedziałem na co choruję, jednak wcale mi to humoru nie poprawiło… Jesteś w jakimś programie lekowym?
-Tak. Po trzecim pobycie w szpitalu, zaproponowano mi udział w programie
Szwajcarskiej firny Biogen. Miałem zostać królikiem doświadczalnym. Po tym
programie powiedziano mi że dostawałem lek i zaproponowano dalszy udział w programie.
I tak to już trwa kilkanaście lat. Lek Tysabri/ Natalizumab, spowodował że nie
mam już „rzutów”. Ale rehabilitujesz się. Jest
to z ubezpieczenia, czy płacisz sam? - Jeździłem kilka razy do sanatorium. Kilka razy miałem przypisaną
rehabilitację. Ale lepsze wyniki dają mi ćwiczenia w klubie fitness. Tam
wykorzystuję te ćwiczenia co miałem, te co zaproponowali mi trenerzy i to na co
mam akurat ochotę. Ćwiczę na sprzęcie wysokiej klasy na siłowni. Dbam o
kondycję i o linię na fitnessie, oraz na koniec korzystam z basenu. Średnio
spędzam tam trzy dni w tygodniu, po trzy godziny. Jak w pracy zareagowano na
Twoją chorobę? - Na początku się nie przyznawałem że choruję. Tak
było w pracy za granicą. W Polsce, gdy postawiono mi diagnozę w szpitalu
musiałem się przyznać. W tym okresie mój szef odwiedzał swoją kuzynkę na tym
samym oddziale i się spotkaliśmy… To był wspaniały człowiek. Dał mi wszystkie
socjalne i pracownicze należne przywileje. Pracowałem u niego dopóki dałem
radę. Potem zmieniłem pracę raz i drugi. Zrobiłem kursy komputerowe i
zatrudniono mnie jako niepełnosprawnego w studiu graficznym firmy robiącej
opakowania. Zrobiłem tam wiele dobrej roboty, wiele się nauczyłem. Ale niestety
zostałem zwolniony gdy minęło dofinansowanie na moją osobę z PeFRON- u. Nie
było to sympatyczne zwolnienie. Potraktowano mnie jak szmatę i zatrudniono nową
osobę, potem następną, sytuacja się powtarzała kilkukrotnie. Od tego momentu
przestałem szukać pracy. Jestem niepełnosprawnym rencistą i to jest teraz moim
źródłem utrzymania. Co się zmieniło w Twoim życiu?
– Tak jak u Małgosi, musiałem nauczyć się prosić o pomoc i cieszyć się chwilą.
Nie było łatwo. Była depresja, kłopoty w domu, kredyty. Przenieśliśmy się ze
wsi do miasta, do bloku na parterze, blisko szpitala. Teraz jest już dobrze,
ale nie było ciekawie… Żona pracuje, ja zajmuję się domem. Dzieci dojrzały się
wyprowadziły. Żyjemy znowu jak zaraz po ślubie… Jednak zmieniły się nam wartości. Co
najbardziej denerwuje Cię w podejściu państwa do problemów chorych?
– Państwo dało mi rentę, finansuje szpital, sanatorium, grupę inwalidzką. Ale
finansowo to sami musieliśmy zmagać się z chorobą, wykształceniem dzieci,
przeprowadzką, kredytami. Pracowaliśmy, zarabialiśmy gdzie popadło, na czarno,
za granicą, a przecież miałem postawioną już diagnozę… Jednak całą sytuację
obrazuje chyba fakt, że leczą mnie Szwajcarzy, a w Polsce żadne instytucje
zdrowia nawet nie zapytają czy mi czegoś nie trzeba i jak się czuję. Czuję się
obywatelem w takich instytucjach drugiej kategorii. Żeby coś załatwić, wpierw
muszę odstać swoje w kolejce i udowodnić że „nie jestem małpą”… Jak
to jest być chorym? – W szpitalu traktowano mnie dobrze, miałem
szczęście do dobrych ludzi. Sami lekarze zaproponowali mi udział w programie.
Nie użalam się nad sobą, zmienił mi się stosunek do świata i światopogląd. Więc
chyba nie jestem typowym chorym… Po prostu zaakceptowałem to co mnie spotkało i
staram się mimo niepełnosprawności żyć normalnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pełen szacun for you.
OdpowiedzUsuńARAJANI