Sporo osób myśli w ten sposób.
(cyt.) - Gratuluję podejścia i sukcesów, mimo wszystko mam podobne podejście:) Jednakże
uważam że takie artykuły (Chodzi o artykuł
w „Claudii” poświęcony Malinie Wieczorek, chorej na SM i cieszącej się życiem
znanej aktywistce…) pośrednio szkodzą osobom u których choroba ma ostry
przebieg, bądź refundowane leki nie skutkują a na natalizumab nie mają
pieniędzy. Bardzo ważny jest optymizm ale opowieści o bieganiu w szpilkach kiedy
masa młodych osób kończy na wózku bo ich nie stać na leki? Proszę pamiętać że u
każdego chorego choroba ma inny przebieg i wiele osób MUSI zdać się na innych
zachowując przy tym niezwykła pogodę ducha. I pokorę. Mamy słabsze i świetne
dni, a osoby które nie mają pojęcia o SM przeczytawszy taki artykuł pomyślą że
to w zasadzie mniej szkodliwe niż grypa, więc o co tyle hałasu...czasem warto
podkreślać też gorsze strony choroby... Moim zdaniem. Pozdrawiam (…) … Hmmm… No
i co, racja? No niby tak. Tylko co? Anioł z podciętymi skrzydłami - (SM) nie
powinien cieszyć się życiem, spełniać marzeń, żyć jak inni, bo ktoś sobie pomyśli…
Przecież miło jest słuchać że ktoś się nie poddaje. Malina dużo dla SM- owców
robi, ma pełne prawo przedstawić swój sposób na życie, może komuś takim artykułem
pomoże… Jest stereotyp SM – u wózek, renta i smutek na twarzy… Ale można też
inaczej… Ja mam wyrzuty, żal, Malina na pewno też, ale czy powinniśmy się tylko
zamknąć w sobie i narzekać… Taki „smutas” nikogo przecież nie rozweseli, nie
pocieszy, nie pokaże że choroba to nie koniec świata… Można z chorobą żyć, do
czasu, ale można… ;-*
Łączna liczba wyświetleń
poniedziałek, 29 lipca 2013
363.
Wiecie już że spełniam swoje marzenia, jestem aktywny i próbuję dać coś z siebie innym... Tylko nie mogę
pozbyć się poczucia że obok mnie są ludzie jeszcze bardziej potrzebujący i mam spore
wyrzuty sumienia z tego powodu. Z powodu że mam lepiej, że zamiast poświęcać
im, "każdy grosz", to wyjeżdżam na wczasy, gotuje rodzinie frykasy,
mam taras, samochód i TV... No mam tak… Owszem, rzucam czasem do skarbonki
"grosik", ale smutno mi jest że ja jestem szczęśliwy, a Oni mają
takie potrzeby... Nie mam forsy, jestem na rencie, ale oni są tacy bezradni... Wiem,
nie mogę poświęcić rodziny dla ich potrzeb, bo będzie tak samo i u nas...
Będziemy wówczas biedni my i będziemy prosić o pomoc... Dlaczego nie pomagają
Ci co opływają faktycznie w luksusy i wiele mogą... Dlaczego nie mają takiej
potrzeby?... Dlaczego dopiero chory zrozumie chorego, a zdrowy najczęściej
olewa... Staram się nie generalizować, ale tak często bywa... Czym nasze
sumienia się różnią...?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz