Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 9 sierpnia 2012


187.  Jak się czujesz, gdy w gabinecie lekarskim nie dasz rady założyć butów, skarpet? Gdy pomaga ci je założyć obca osoba, lekarz, siostra, w najlepszym razie żona? Gdy nie wolno ci zapomnieć zabrać ze sobą łyżki do butów, bo inaczej będziesz szedł boso?... A plan toalet miejskich w głowie?... 
Urlop bez łyżki do butów i pampersu, urlopem straconym!!!… ;-)))

To moje doświadczenia. A ja jeszcze jestem na chodzie… ;-D
Skąd czerpiemy siłę? Jak się możemy nie poddawać? Dlaczego tak optymistycznie podchodzimy do życia? Skąd u nas tyle radości, gdy życie nas nie rozpieszcza, a wręcz krzywdzi?...
Takie i podobne pytania chodzą nam czasem po głowie i nie potrafimy znaleźć na nie odpowiedzi… Powinniśmy chodzić zdołowani, z kwaśnymi minami, krzyczeć czemu, dlaczego my?

Jak ktoś jest głęboko wierzący, tak prawdziwie, to szybko znajdzie odpowiedzi na te pytania i pogodzi się z chorobą. Ale jest wielu w śród nas, którzy nie potrafią tak bezkrytycznie zawierzyć Stwórcy, Opatrzności, Losowi… Buntują się. I co wtedy?

To właśnie oni po okresie buntu, retorycznych pytań bez odpowiedzi, podnoszą się i najszybciej zaczynają, (w jakiś tajemniczy sposób), akceptować to co ich spotkało. Mówią zdrowy inaczej, jestem normalny tylko mam inne potrzeby, choruję ale istnieję… ;-D
Żartują z choroby, dostosowują się do otoczenia. Walczą, ale nie afiszują się z tym jaki to dla nich kłopot, ile to ich kosztuje wysiłku...
Po jakimś czasie, nawet rodzina i przyjaciele (jeśli ich nie straciliśmy w okresie stawiania diagnozy) przyzwyczajają się do nas, traktują jak dawniej, nie zauważają naszych ułomności.

My, niepełnosprawni, do takich sytuacji się w końcu przyzwyczajamy. Bo tak naprawdę… Nie wychodzimy poza krąg osób nam znanych i nas akceptujących. Mówię tu o mieszkańcach bloków, sklepów, osiedli.
Dlatego nas drażni, gdy ktoś obcy coś na naszym terenie zorganizuje, nie licząc się z tym, że osoby niepełnosprawne w tym nie mogą uczestniczyć. A to bramki są za małe, wstęp wzbroniony wózkom na kołach… ??? (Imprezy TVN, Polsatu, na rynku w Białymstoku, gdzie kłóciłem się z ochroną). Miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle?… ;-/
To nie są tylko te bariery, -mentalność, -chamstwo, -bezmyślność, które nas zatrzymują w domu… Ale nie będę tu o tym wspominać bo wiele już o tym na tym blogu pisałem…

Zobaczcie, ile ludzie mogli by skorzystać, gdyby nas nie pomijano, gdyby nas akceptowano… Ile moglibyśmy wprowadzić w ich życie radości, tolerancji, wdzięczności dla losu, uświadamiając im, że nie muszą się tak męczyć, bo nie mają takich barier jak my, a choroba ich nie przytłacza jak nas teraz. Zobaczcie, jak zmienia się światopogląd ludzi (na przykładzie naszych znajomych), którzy mają doczynienia z ludźmi chorymi, ułomnymi, niepełnosprawnymi…
Wiem to się zmienia, ale z jakim wysiłkiem, jak powoli, z jakimi trudnościami… Jeden krok do przodu, dwa do tyłu… To nie jest tylko brak funduszy, to jest brak dobrej woli...
Ileż do powiedzenia ma dla wszystkich, na przykład mój idol, - Stephen William Hawking… Bardzo wielu z nas, też może się podzielić z innymi swoimi poglądami, ideami, humorem… ;-D
Nas nie trzeba się bać, (bo nie ma czego) nawet nie tolerować, ale normalnie akceptować… Bo jesteśmy w sumie tacy sami…       

4 komentarze:

  1. WITAJ!!! DZIĘKUJĘ ZA WSPANIAŁY WPIS !!!!BRAWO !!! NIC DODAC NIC UJĄC !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Urlop ;-D mam poza sobą. Ciężko się przybrać do pisania, tyle wspomnień!!!... Zapraszam na mego Facebook-a... Po piętnastym już zacznę znowu systematycznie coś umieszczać na stronach mego bloga. A ten wpis faktycznie mi się udał, jednak chyba niestety, za bardzo emocjonalnie podchodzę do otaczającej mnie rzeczywistości... Taki charakter... ;-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozwolisz, że dorzucę iskierkę czegoś dobrego? W sobotę byliśmy całą rodzinką na koncercie Męskie granie we Wrocławiu. Impreza zorganizowana na powietrzu, pomiędzy budynkami starego browaru; dziedziniec wyłożony kostką brukowa; dla wózkowicza wertepy ale problemów z przejściem przez wąską bramkę nie było, obsługa po prostu odsunęła dla mnie ( dla innych wózkowiczów też) kawałek przestawianego ogrodzenia) Chyba chęć uczestniczenia w jakiejś imprezie pomaga pokonać pewne niedogodności i często to my sami ustawiamy się "w kącie"

    OdpowiedzUsuń
  4. Bruk dla wózkowicza to trudność, ale władze mówią że to rekonstrukcja historyczna. No cóż, myślą że do śmierci będą piękni, bogaci i młodzi... ;-D
    Szczeże gratuluję braku dyskusji z ochtoną przy tej wspaniałej imprezie... Dobra wola z obu stron tym razem zaowocowała wspaniałą zabawą... I tak trzymać... ;-*

    OdpowiedzUsuń