Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 20 sierpnia 2012


        191.  Mam taki pomysł, by wychowania seksualnego w szkołach uczyli nauczyciele obcy, nie z tej samej szkoły do której młodzież na co dzień uczęszcza. I nie katecheci, bo oni są do nauczania czegoś innego.
Zupełnie inaczej wyglądała by lekcja. Pozbyło by się stresu i wstydu przed znanymi na co dzień ludźmi. Młodzież przestała by się krępować i zaczęła swobodnie rozmawiać na trudne teraz tematy seksu.
Oczywiście, jak to jest teraz w zwyczaju, musiała by być podpisywana zgoda na takie lekcje rodziców. Tajemnicą poliszynela jest to, że rzadko rodzice na te tematy rozmawiają z dziećmi, zwalając ten obowiązek na szkołę.
Może wtedy mniej było by dzieci zachodzących w ciążę. Rozmowy na tematy seksu były by ogólnie poprawne, pozbawione wulgaryzmów i tabu. Umiano by mówić o tematach seksu i miłości bez skrępowania, śmiało i naturalnie, nie tak jak obecnie w małych grupkach dobrze znanych osób.             Nauka przez Internet nie kontroluje tego co młody człowiek powinien wiedzieć w danej chwili, w danym wieku i nastroju…
A tak ogólnie, to kto uczy teraz dzieci w szkole kultury, savoir Viru, tak jak było kiedyś? Może wskrzeszenie tego wszystkiego z połączeniem z nauką o seksie, zmieniło by język i zachowanie młodego pokolenia na ulicach, skwerach, imprezach?... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz