Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 22 kwietnia 2014

              453. Jest taka pewna pani doktor która od wielu lat przestała odczuwać skutki stwierdzonego u niej SM-u... Mówi że ozdrowiała, że pomogło jej to, tamto i owo. Pisze książki dopasowuje różne materiały na poparcie swej tezy. Ona w to wierzy, ma wielu zwolenników, ale ja się śmieję…
Ja od kilkunastu lat, też nie mam poważnych rzutów. Brałem Tysabri, gimnastykuję się w klubie fitness, pływam, unikam stresu…
Jest nas kilku, którym pomogło to, albo tamto, może i my powinniśmy pisać książki, jeździć po świecie ze spotkaniami, reklamować swoje poglądy, książki, materiały…?
Tylko tak szczerze, co to da? CO TO DA LUDZIOM CHORYM, ŚWIEŻO ZDIAGNOZOWANYM…?
To tylko kolejna dieta co pomaga kilku osobom, a reszcie nie. To kolejny farmaceutyk który pomógł kilku osobom, a reszta dostała uczulenia, zaatakował ich rak, białaczka czy inne paskudztwo. Tak można mnożyć - a to wspaniale zioło, tabletka, witamina, sok. Naprawa genów, operacja, zabiegi…
Tylko dlaczego na dłuższą metę jednym coś pomaga, a drugim nawet szkodzi… Daje się nadzieję, a potem gdy ktoś tego spróbuje - zabiera… Załamuje chorych, bo reklamowane coś - nie pomogło. Choroba jest, postępuje, a nawet pociąga za sobą różne inne dolegliwości…
Każdy z nas chorych jest inny, ma inne objawy, co innego nam pomaga. Na coś reagujemy, albo nie. Chodzimy o kulach, kółkach, chodzikach, albo przez wiele, wiele lat na własnych nogach… W czym jest rzecz? Dlaczego SM jest takie różne? Dlaczego tak trudno znaleźć przyczynę tego paskudztwa? To chyba na tym powinniśmy się skupić, na przyczynie, bo inaczej każda osoba promująca jakiś środek, dietę, zabieg będzie posądzana o szarlatanerię…
Nie ważne co ja uważam, bo to co mi pomogło - zaszkodziło komu innemu. Tu tkwi moralny problem. Z tym nie mogę sobie poradzić. To boli…
Nie mogę doradzić, pomóc, bo nie ma złotego środka… Możemy jedynie sobie nawzajem doradzić jak sobie pomóc gdy cierpimy, jak mamy spastykę, zawroty. Gdzie możemy skorzystać z porady prawnej, lekarskiej, społecznej.
Tak… Hm… Z jednej strony to sporo, ale dla świeżo zdiagnozowanego stanowczo za mało. Za dużo znaków zapytania, pseudo życzliwych diagnostów za pieniądze, szarlatanów, uzdrowicieli… To wszystko przerabiałem i wiem jak się w tym wszystkim trudno znaleźć. Nie byłem inny i próbowałem wielu sposobów ratunku. Spotkałem na swojej drodze ludzi i lekarzy wspaniałych, życzliwych, ale i takich co chcieli ode mnie wyciągnąć tylko pieniądze. Muszę teraz dobrze kogoś poznać dopóki mu zaufam. Świat czasem jest podły…
Tak, ale byłbym niesprawiedliwy, gdybym na tym pozostał. Czasem cos nas zaskakuje… Dłuższy okres reemisji, bez wyraźnej przyczyny. Spełnienie marzenia, wydarzenie w rodzinie, przejaw bezinteresownej pomocy… Chciałbym, żeby zaskoczyło mnie wynalezienie przyczyny naszej choroby i wprowadzenie na rynek skutecznego leku… Jejku, jak ja bym się wtedy cieszył… ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz