Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 15 kwietnia 2014

          449. Żona wczoraj mi powiedziała że nie męczę się tak jak jeszcze kilka miesięcy temu i nie miewam takich zawrotów głowy... Hmmm…  
Myślę że to zasługa na równi gimnastyki jak i korzystania ze słońca podczas wycieczki... No i oczywiście teraz podczas spacerów... Nic więcej nie robiłem niż zawsze...
Mówią też że skutkiem może być też i wstrzymanie programu, a co za tym idzie – leku… Tu, to jest bardzo dyskusyjna sprawa, ale - tak... leków już żadnych nie biorę.  
Jednak to co się w moim organizmie nagromadziło, tak szybko nie wyparuje… To jeszcze u mnie jest... Więc tego nie jestem taki pewien...
Fakt faktem czuję się chyba nieco silniejszy niż byłem rok temu.
Faktem jest też to, że "W (silnym), zdrowym ciele zdrowy duch", a ten duch wpływa na nasze samopoczucie... Osłabienie, stres, otoczenie – otwarta furtka chorobie do naszego organizmu...  U mnie przed chorobą, wszystko to było odstawione na drugi plan. Może jeszcze jakieś predyspozycje i SM zapewniony.
Długi okres chorób we wczesnej podstawówce, stres, nerwowość. Nie byłem wzorem sil fizycznych. Alkohol, fajki, ciekawe życie... Nie, nie żałuję niczego, to było piękne i ciekawe, ale SM czuwał i zaatakował.
U mnie był SM, u kogo innego wrzody, serce…
Jednak z mego doświadczenia muszę wam doradzić… Praca fizyczna, to wysiłek, jednak zupełnie innym i bardzo potrzebnym jest wysiłek w fitness klubie, basenie, siłowni, czy ścieżce rowerowej… Na to trzeba znaleźć czas kilka godzin w tygodniu, To korzystnie wpływa na zdrowie, na jakość i długość życia.
No i zobaczcie, ten słoneczny urlop w środku zimy, spełnienie marzenia i wspaniała atmosfera… Czyż nie jest to warte tej chwili szczęścia w naszym chorym życiu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz