420. Tekst który napisałem na którymś z
portali internetowych. Może kogoś zaciekawi… ;-D
U mnie,
kilkanaście lat temu ,ze cztery miesiące po drugim rzucie, odezwał się telefon
ze szpitala. Zadzwonił lekarz z pytaniem czy nie zechciałbym uczestniczyć w
programie lekowym. Jeśli mam jakieś pytania, to zaprasza do siebie na oddział.
Poszedłem i dowiedziałem się - że na pewno przez pierwszy rok będę królikiem
doświadczalnym.
Dostanę Natalizumab (teraz Tysabri) albo placebo. Nie
myślałem długo. Moją dewizą było, że jak mi bezpośrednio nie pomoże, to może
doświadczenie zdobyte na mnie pomoże innym. (Wiem, ale tak myślałem i myślę do
dziś i mało mnie obchodzi w tym względzie zdanie innych)
Jednak mi się poszczęściło. Po roku powiedziano mi że
dostawałem lek i czy dalej wyrażam zgodę na udział w programie. Oczywiście że
tak. Umowa na 3 lata. Jednak ją przerwano na rok. Troje pacjentów zmarło i
musiano się dowiedzieć dlaczego. A ja właśnie, podczas tej przerwy dostałem
rzutu...
Program wznowiono, biorę znów kroplówkę i nie mam rzutów.
Jestem pod opieką neurologa, mam go na telefon, nie muszę czekać na wizytę, no
czasem czekam cały dzień... ;-D
No i tyle... Czy to szczęście? Pewnie tak, ale w tym
czasie wielu otrzymało takie telefony i wielu
wyraziło chęć udziału w programie. Niestety, kilka osób odpadło, ale na tą
ilość nas w programie to i tak dobrze. Wielu z nas chwali sobie Tysabri, bo
chyba nam pomaga. U mnie, gdyby w tym tempie co kiedyś postępowała choroba, to
prawdopodobnie teraz podobny byłbym do roślinki, a tak, to jeszcze dojdę do
kina... ;-D
A jak się te SM u mnie zaczęło?
Tak jak u wielu - wzrok. Jakaś górka. dostałem
skierowanie "od domowego" nie do okulisty, tylko do neurologa. (nie
zastanowiło mnie to wówczas) Potem były mrowienia, powykręcało mi twarz. Potem
było osłabienie, zez, prawie paraliż w szpitalu i diagnoza...
To by było na tyle, nie będę przeciągał struny, bo kto to
wytrzyma te uwewnętrzniania... ;-D To był okres kilkunastu lat, nie szło to zbyt
gwałtownie…
A co mogę napisać dziś?
Ano że wycofał się sponsor i leku od Nowego Roku już nie
ma… Czy się smucę? Pewnie. Przekroczyłem pewną granicę wieku i od lat nie
miałem rzutu. To mnie eliminuje z wielu programów. Pociechą jest to, że lekarze dają jeszcze nadzieję na
inny program i to, że faktycznie dzięki Tysabri przeżyłem jeszcze sporo lat w
sprawności i przeżyłem wspaniałe chwile z rodziną…
Nie wiecie jak bardzo to doceniam… Jestem mimo choroby
najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi… ;-*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz