Mi jest bliżej do tych
ostatnich, niż do tych na początku. Jestem nadzwyczaj szczęśliwy, że mogę, że z
partnerką o tym rozmawiamy, że jak są kłopoty, to możemy je rozwiązywać. No
jestem chory, i mamy długi staż małżeński, ale nadal, gdy dwa dni seksu nie ma,
chodzę podminowany...
Nie ma stres, nie ma zmęczony,
muszę się rozładować bo jestem zły...;-D Rozumiem doskonale osoby z podobnym
libido, jednak ja jestem lepszy - ja mam tylko jedną partnerkę... ;-D Wiem,
zaraz poczuję uśmieszki, usłyszę żarty itp... Jednak ja uważam się za wielkiego
szczęściarza, bo jeszcze dam radę uprawiać seks.
Nie tak jakbym chciał, bo
choroba przeszkadza, czasem zdekoncentruje. Ale to nic, następnym razem wyjdzie
lepiej... ;-D
Nie wiem, jakbym mógł sobie
radzić bez seksu - żeby choroba mi go odebrała… Wtedy myślę potrzebowałbym na
pewno nielichego psychiatry z dużą porcją leków, żebym mógł się z tym
pogodzić... Tak… I mimo to byłbym na pewno nieszczęśliwy i czół bym się
wybrakowany…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz