Tylko dlaczego, jak jest dobrze i człowiek jest
zadowolony, to często się mówi, rzuć tą chemię i zastąp je naturalnymi lekami.
To co zażywasz nie pomaga, tylko szkodzi, mówię ci natychmiast weź te ziółka.
Tak to odbieram, sory…
Nawet dobrzy bioenergoterapeuci mówią, bierz to co zaleca
lekarz, poddaj się zabiegowi, operacji, naświetlaniom, a ja jeszcze pomogę ci w
inny sposób… Przypomina mi to ten kawał - „Panie Boże czemuś mi nie pomógł -
przecież chciałem, ale nie dałeś mi szansy”… Poco mam oprócz kroplówki brać
jeszcze inne ziółka - bo innym pomagają?... To bez sensu… Na wszelki wypadek?
I tak nie odmłodnieję, nie nastąpi po dziesięciu latach
cudowne ozdrowienie, bo to mózg i tej zmiany nie da się odwrócić. Mówią że
ziółka są cacy, lekarze be, lekarstwa to chemia, farmaceuci to biznes…
Ja mam zupełnie inne doświadczenia. Lekarze dla mnie są
wspaniałymi fachowcami i dobrymi ludźmi, a farmacja postawiła mnie na nogi… To
ziółka mnie zawiodły, szamani tylko kasę wzięli, a witaminy powodowały ból, czy
zmiany w badaniach i analizach.
Choruję, biorę kroplówkę, ćwiczę, jem urozmaicenie, jest
ok. - to na jaką cholerę mam brać jeszcze te witaminy które są w warzywach,
kaszach, owocach, mięsie, jajkach, oleju które codziennie ze smakiem spożywam…
Jeśli wystarcza, mam metabolizm w porządku, organizm pracując przekształca
wszystko tak jak trzeba, to dlaczego mam mu dawać jakieś gotowce? Żeby się
rozleniwił i rozregulował?
Sporo czytałem, dużo wiem, wsłuchuję się w rady. W końcu
w moim wieku powinienem się już czegoś nauczyć, coś już wiedzieć. Takie jest
moje doświadczenie i tego się trzymam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz