Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 września 2012

                     213. Ostatnio w mediach stał się modny temat SM-u. Pojawiła się z nienacka, kampania, społeczna ukazująca życie ludzi chorych na SM. Nagle zobaczono ludzi chorych… Pozwolono im zaistnieć…. Jakby ich nigdy nie było…
No nie, byli tacy co chcieli tych odmieńców zrzucać ze skały, palić, czy w inny sposób unicestwiać. Chciano widzieć tylko silne, zdrowe, jednolite i piękne społeczeństwo…

Teraz już się tak nie da, gdy są już ludzi - miliardy. Są silni, i słabi, bogaci i biedni. Są zdrowi i chorzy… Obcujemy ze sobą, poznajemy się i akceptujemy. Jesteśmy różni…
SM, to choroba ludzi wchodzących w życie. Nieobliczalna, niejednolita, nieokiełznana i nagła. Układ odpornościowy atakuje sam siebie i okalecza by później powoli zabijać…
W tej chwili mamy już leki które mogą zaleczyć objawy, ale nie wyleczyć choroby. Nie wiemy dlaczego powstaje i nie wiemy czego mamy unikać by nie zachorować. To na nas spada „Jak grom z jasnego nieba”.
Nie ma rady, żyjemy w śród ludzi i musimy być po ludzku traktowani. Zdrowi muszą poznać z czym się borykamy, dlaczego musimy nieść ten krzyż przez życie. Muszą zaakceptować też fakt, że i ich to może też spotkać...

Jednak, cały czas, przez lata, nie da się tylko cierpieć. Mamy rodziny, zainteresowania, pasje… Przez takie akcje się możemy poznać. Strach przed nami zastąpić zrozumieniem, tolerancją, wyrozumiałością. Może się to z czasem przerodzi w chęć wspólnej walki z chorobą… To trudne, ale możliwe. Im więcej ludzi pozna tą chorobę, tym prędzej może powstać lek…
A dopóki co, musimy żyć obok siebie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz