183.
Gdy zachorowałem i mój dotychczasowy świat się zawalił. Minęło sporo
czasu zanim się pozbierałem, przewartościowałem dotychczasowe życie i zaakceptowałem
obecny stan. Jak ktoś czyta Blog od początku to wie o czym mówię i z czym się borykałem…
;-D
Nie szukałem kontaktu z chorymi, z
ich stowarzyszeniami, i unikałem takich spotkań jak ognia… W końcu ładnych parę
lat temu się przemogłem i poszedłem pierwszy raz na comiesięczne spotkanie
Białostockiego Zrzeszenia. Po prostu dojrzałem i chyba zaakceptowałem w końcu
to co się ze mną stało.
Nie od razu czułem się dobrze w
ich gronie. O nie… Ale wyjazdy do Dąbka, Sanatoria, spotkania w gronie SM -owców,
z czasem zrobiły swoje. Zobaczyłem, że to jest takie małe imperium ludzi takich jak ja. Zacząłem rozmawiać, się
zwierzać, przyjaźnić. Mogłem uzyskać i udzielić pomocy w tym gronie. Oswoiłem
się także z towarzystwem innych chorych, ludzi po wylewach, poszkodowanych w
wypadkach… Domyślam się co myślą, jakiej i czy akurat w tej chwili pomocy
oczekują. Czuję ich bunt i siłę…
Teraz jest inaczej. Są wyjazdy
wspólne do sanatorium, comiesięczne zebrania i tak jak w tą niedzielę prywatne
spotkanie kilku osób… Już się na nie mogę doczekać. ;-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz