Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 12 lipca 2012


183.  Gdy zachorowałem i mój dotychczasowy świat się zawalił. Minęło sporo czasu zanim się pozbierałem, przewartościowałem dotychczasowe życie i zaakceptowałem obecny stan. Jak ktoś czyta Blog od początku to wie o czym mówię i z czym się borykałem… ;-D
Nie szukałem kontaktu z chorymi, z ich stowarzyszeniami, i unikałem takich spotkań jak ognia… W końcu ładnych parę lat temu się przemogłem i poszedłem pierwszy raz na comiesięczne spotkanie Białostockiego Zrzeszenia. Po prostu dojrzałem i chyba zaakceptowałem w końcu to co się ze mną stało.
Nie od razu czułem się dobrze w ich gronie. O nie… Ale wyjazdy do Dąbka, Sanatoria, spotkania w gronie SM -owców, z czasem zrobiły swoje. Zobaczyłem, że to jest takie małe imperium  ludzi takich jak ja. Zacząłem rozmawiać, się zwierzać, przyjaźnić. Mogłem uzyskać i udzielić pomocy w tym gronie. Oswoiłem się także z towarzystwem innych chorych, ludzi po wylewach, poszkodowanych w wypadkach… Domyślam się co myślą, jakiej i czy akurat w tej chwili pomocy oczekują. Czuję ich bunt i siłę…

Teraz jest inaczej. Są wyjazdy wspólne do sanatorium, comiesięczne zebrania i tak jak w tą niedzielę prywatne spotkanie kilku osób… Już się na nie mogę doczekać. ;-D      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz