Ludzie
aktywni, którym coś się chce, są weselsi, żyją w komforcie o wiele dłużej…
A
gdyby tak pójść dalej? …Sex…?
Czy
naprawdę mamy mniejsze potrzeby niż w młodości? Zużywa nam się, zmydla? Uważam
że nie. Gdy mamy -naście lat, -dzieścia, nasze hormony są pobudzane przez
zalotne spojrzenia koleżanek z klasy. Wzrok przez krótkie spódniczki, obcisłe
stroje, piękne ciała…
Później
gdy przekraczamy -estkę, -siątkę, rodzą nam się dzieci, wygląd nam się zmienia,
hormony nieco słabną. Następnie mówi nam się że czas na wygodę - stare rozciągnięte
dresy i swetry, długie spódnice, stroje zakrywające wszystko co nas onegdaj
rajcowało, czy prozaiczny, ciągły brak kasy… A o bieliźnie nawet już nie
wspomnę…
Dzieci
mówią gdy rodzice się całują – „a feeee”, a gdy zobaczą coś jeszcze, że to
takim starym nie przystoi, że to domena „nas” młodych… Przyzwyczajamy się do
tego aż…
Przychodzą
nam myśli, że mamy coraz więcej lat i seks który nam sprawiał tyle satysfakcji
i radości staje się wspomnieniem… U mężczyzn taki wiek nazywa się „głowa
siwieje d… szaleje”, u kobiet „lata lecą a w krok nic”…
Zastanówmy
się czy wina leży w nas, czy społecznym nastawieniu, czyli – „syndromie podeszłego
wieku” Moim zdaniem to wszystko jest socjologicznie z góry ustawiane przez konserwatywne
społeczeństwo.
Dlaczego
osobom po czterdziestce, pięćdziesiątce, sześćdziesiątce nie wypada partnera
zaczepić, spojrzeć zalotnie, poflirtować? Dlaczego nie poświntuszyć, odkryć w
domowym zaciszu to, co jest przez cały czas zakrywamy.
W
pracy, ulicy, na basenie, kilkudziesięciolatki widzą zgrabne, ponętne odkryte ciała.
Tworzą się marzenia do… - momentu gdy wracamy do partnera z „wałkami na głowie”,
w rozciągniętych dresach, piwem w ręku, z „robótkami” w dłoni…
No
i co?
Spragnieni,
podnieceni, z „kurwikami” w oczach i „namiotem w spodniach”, albo „kisielem w
majtkach” stawiani jesteśmy przed… Socjologicznym widokiem ukształtowanym przez
sąsiadów, tłum, media - czyli stateczne matrony z godnie podniesioną głową, szczelnie
zakrywające to, czym jeszcze mogły by podniecić partnera, albo gościa z
brzuszkiem któremu nic się nie chce oprócz oglądania sportu, jedzenia golonki i
picia piwa… Wszyscy winni, ale nie my!!!
Ja
powiem tak – „co mi stanęło na ulicy, obwisa na sam widok w domu”…
Mam
wrażenie, że to dlatego są zdrady, skoki w bok, kochanki, wyjścia na tańce, albo pubów. Bo do
domu już nie ciągnie nas to, bez czego nie mogliśmy jeszcze kilka lat temu wytrzymać…
Zastanówmy się nad tym, zanim
stanie się nam wszystko jedno, albo zacznie nam się rozsypywać związek… ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz