Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 14 września 2014

              488. Pisałem wcześniej, że nie dlatego jesteśmy mniej aktywni, nie dbamy o wygląd, mamy gorsze dni - bo się starzejemy. Ale starzejemy się - bo zaczyna nam być wszystko jedno, nie dbamy o kondycję, nie chce nam się pograć w tenisa piłkę…
Ludzie aktywni, którym coś się chce, są weselsi, żyją w komforcie o wiele dłużej…
A gdyby tak pójść dalej? …Sex…?
Czy naprawdę mamy mniejsze potrzeby niż w młodości? Zużywa nam się, zmydla? Uważam że nie. Gdy mamy -naście lat, -dzieścia, nasze hormony są pobudzane przez zalotne spojrzenia koleżanek z klasy. Wzrok przez krótkie spódniczki, obcisłe stroje, piękne ciała…
Później gdy przekraczamy -estkę, -siątkę, rodzą nam się dzieci, wygląd nam się zmienia, hormony nieco słabną. Następnie mówi nam się że czas na wygodę - stare rozciągnięte dresy i swetry, długie spódnice, stroje zakrywające wszystko co nas onegdaj rajcowało, czy prozaiczny, ciągły brak kasy… A o bieliźnie nawet już nie wspomnę…
Dzieci mówią gdy rodzice się całują – „a feeee”, a gdy zobaczą coś jeszcze, że to takim starym nie przystoi, że to domena „nas” młodych… Przyzwyczajamy się do tego aż…
Przychodzą nam myśli, że mamy coraz więcej lat i seks który nam sprawiał tyle satysfakcji i radości staje się wspomnieniem… U mężczyzn taki wiek nazywa się „głowa siwieje d… szaleje”, u kobiet „lata lecą a w krok nic”…
Zastanówmy się czy wina leży w nas, czy społecznym nastawieniu, czyli – „syndromie podeszłego wieku” Moim zdaniem to wszystko jest socjologicznie z góry ustawiane przez konserwatywne społeczeństwo.
Dlaczego osobom po czterdziestce, pięćdziesiątce, sześćdziesiątce nie wypada partnera zaczepić, spojrzeć zalotnie, poflirtować? Dlaczego nie poświntuszyć, odkryć w domowym zaciszu to, co jest przez cały czas zakrywamy.
W pracy, ulicy, na basenie, kilkudziesięciolatki widzą zgrabne, ponętne odkryte ciała. Tworzą się marzenia do… - momentu gdy wracamy do partnera z „wałkami na głowie”, w rozciągniętych dresach, piwem w ręku, z „robótkami” w dłoni…
No i co?
Spragnieni, podnieceni, z „kurwikami” w oczach i „namiotem w spodniach”, albo „kisielem w majtkach” stawiani jesteśmy przed… Socjologicznym widokiem ukształtowanym przez sąsiadów, tłum, media - czyli stateczne matrony z godnie podniesioną głową, szczelnie zakrywające to, czym jeszcze mogły by podniecić partnera, albo gościa z brzuszkiem któremu nic się nie chce oprócz oglądania sportu, jedzenia golonki i picia piwa… Wszyscy winni, ale nie my!!!
Ja powiem tak – „co mi stanęło na ulicy, obwisa na sam widok w domu”…
Mam wrażenie, że to dlatego są zdrady, skoki w bok, kochanki, wyjścia na tańce, albo pubów. Bo do domu już nie ciągnie nas to, bez czego nie mogliśmy jeszcze kilka lat temu wytrzymać…
Zastanówmy się nad tym, zanim stanie się nam wszystko jedno, albo zacznie nam się rozsypywać związek… ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz