Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 22 kwietnia 2012


146.  Pisanie Bloga to swoista psychoterapia. Siedzę, piszę i rozkładam na czynniki pierwsze moje myśli i przemyślenia. Myślę, że to spełnia, nie zamierzony na początku cel. – Poprawę samopoczucia przez rozmowę, opis tego co „nam w duszy gra”.
Drugim skutkiem pisania Bloga jest, wysiłek intelektualny, gimnastyka umysłu, czyli ćwiczenie mózgu. Tak jak ćwiczenia fizyczne, czyli praca nad mięśniami, po dłuższym czasie daje świetne efekty. Oprócz wiadomych skutków tych ćwiczeń, są i ukryte. Wydzielanie się w organizmie, mózgu - endorfiny, estrogenów, czyli substancji wpływających na nasze pozytywne nastawienie, uczucie szczęścia i zadowolenia, tak nam teraz w chorobie potrzebne.
Inną terapią związaną z pisaniem na forum publicznym jest potrzeba niesienia pomocy. Dzielenia się swoimi problemami i zdradzaniem jak się z nimi radziło by w końcu się z nimi uporać.
Pewnie jest pewna potrzeba niesienia misji i pomocy sobie, przez spojrzenie samokrytyczne. Jest i odwrotność, spojrzenie na siebie i powiedzenie, jaki jestem silny, jaki mądry, wspaniały, skoro poradziłem sobie z tyloma problemami i przeciwnościami.

A propos tego jaki jestem mądry i jakie mam szczęście… Ha cha… ;-D
Same numery na początku wpisów, artykułów Bloga, mówią ile takowych powstało.

 Napisałem na początku jakim cudem uczestniczę w programie, w którym dostaję za darmo lek na SM. Powtórzę to teraz, bo nie każdy przecież czyta wszystko jak leci, a są w śród nich (dowiedziałem się niedawno) - tacy których to ciekawi… ;-D
Miałem szczęście że lekarz który mnie leczył w szpitalu na SM, miał kontakt z lekarzem dokonującym rekrutacji na program dotyczący wypróbowywania nowego leku na tą chorobę. Zaproponował mi udział w tym programie.
Zadzwonił do mnie na domowy telefon i spytał czy chcę w tym uczestniczyć. Żadnych łapówek, próśb, czy innego nakłaniania…

Najpierw byłem „świnką doświadczalną, po roku powiedziano mi, że dostawałem lek i spytano o moją chęć kontynuacji badania. Tym razem świadomego. Odpowiedziałem tak jak na początku – „Pewnie że chcę”… ;-D
No i tak uczestniczę w programie już chyba siódmy rok. Przychodnia „Kendron” która prowadzi u nas badania, zajmuje się też i innymi programami. Nie wiem jak można się dostać do programu, ale myślę że jak ktoś naokoło pyta, jest znany lekarzom i nie ukrywa swojej choroby, to w końcu się natknie na przychodnię która takie programy prowadzi.
Umowa w takim programie jest klarowna, pacjent ubezpieczony i kontrolowany cały czas przez placówkę w kraju i w Szwajcarii. Jak są złe wyniki, pacjenci są badani, leczeni i nigdy pozostawiani samemu sobie. Wiem co mówię, bo tak też i u nas się zdarzało.
Nigdy nie jest tak, że choroba postępuje jednakowo i jeden organizm jest podobny do drugiego organizmu. Zawsze jest ryzyko, tak jak i zresztą w przysłowiowej dachówce spadającej z dachu…   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz