146. Pisanie Bloga to swoista psychoterapia.
Siedzę, piszę i rozkładam na czynniki pierwsze moje myśli i przemyślenia.
Myślę, że to spełnia, nie zamierzony na początku cel. – Poprawę samopoczucia
przez rozmowę, opis tego co „nam w duszy gra”.
Drugim skutkiem pisania Bloga
jest, wysiłek intelektualny, gimnastyka umysłu, czyli ćwiczenie mózgu. Tak jak
ćwiczenia fizyczne, czyli praca nad mięśniami, po dłuższym czasie daje świetne
efekty. Oprócz wiadomych skutków tych ćwiczeń, są i ukryte. Wydzielanie się w
organizmie, mózgu - endorfiny, estrogenów, czyli substancji wpływających na
nasze pozytywne nastawienie, uczucie szczęścia i zadowolenia, tak nam teraz w
chorobie potrzebne.
Inną terapią związaną z pisaniem
na forum publicznym jest potrzeba niesienia pomocy. Dzielenia się swoimi
problemami i zdradzaniem jak się z nimi radziło by w końcu się z nimi uporać.
Pewnie jest pewna potrzeba
niesienia misji i pomocy sobie, przez spojrzenie samokrytyczne. Jest i
odwrotność, spojrzenie na siebie i powiedzenie, jaki jestem silny, jaki mądry,
wspaniały, skoro poradziłem sobie z tyloma problemami i przeciwnościami.
A propos tego jaki jestem mądry i
jakie mam szczęście… Ha cha… ;-D
Same numery na początku wpisów,
artykułów Bloga, mówią ile takowych powstało.
Napisałem na początku jakim cudem uczestniczę
w programie, w którym dostaję za darmo lek na SM. Powtórzę to teraz, bo nie
każdy przecież czyta wszystko jak leci, a są w śród nich (dowiedziałem się
niedawno) - tacy których to ciekawi… ;-D
Miałem szczęście że lekarz który
mnie leczył w szpitalu na SM, miał kontakt z lekarzem dokonującym rekrutacji na
program dotyczący wypróbowywania nowego leku na tą chorobę. Zaproponował mi
udział w tym programie.
Zadzwonił do mnie na domowy
telefon i spytał czy chcę w tym uczestniczyć. Żadnych łapówek, próśb, czy
innego nakłaniania…
Najpierw byłem „świnką
doświadczalną, po roku powiedziano mi, że dostawałem lek i spytano o moją chęć
kontynuacji badania. Tym razem świadomego. Odpowiedziałem tak jak na początku –
„Pewnie że chcę”… ;-D
No i tak uczestniczę w programie
już chyba siódmy rok. Przychodnia „Kendron” która prowadzi u nas badania,
zajmuje się też i innymi programami. Nie wiem jak można się dostać do programu,
ale myślę że jak ktoś naokoło pyta, jest znany lekarzom i nie ukrywa swojej
choroby, to w końcu się natknie na przychodnię która takie programy prowadzi.
Umowa w takim programie jest
klarowna, pacjent ubezpieczony i kontrolowany cały czas przez placówkę w kraju i
w Szwajcarii. Jak są złe wyniki, pacjenci są badani, leczeni i nigdy
pozostawiani samemu sobie. Wiem co mówię, bo tak też i u nas się zdarzało.
Nigdy nie jest tak, że choroba
postępuje jednakowo i jeden organizm jest podobny do drugiego organizmu. Zawsze
jest ryzyko, tak jak i zresztą w przysłowiowej dachówce spadającej z dachu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz