Potem zauważyłem że mogę dzielić się moją wiedzą i
pomagać. Nie każdy takiej pomocy oczekiwał, stąd i sporo zaistniało
nieporozumień. Nie każdy się z moim punktem widzenia zgadzał, nie każdemu to
samo pomagało. Z niektórych stron, gdzie zaobserwowałem agresję do współtworzących
stronę, się wycofałem - no bo tego mam pełno wokół i jej/tego nie potrzebuję.
Tak… SM, wyzwala różne emocje, uszkadza różne części
mózgu. Inaczej są one odbierane na początku choroby, inaczej po kilkudziesięciu
latach. Jedni się przyzwyczajają i akceptują, inni się buntują i widzą same
negatywy. Na szczęście można wybrać co mu odpowiada i ja tak uczyniłem.
Piszący Bloga musi się liczyć z tym, że może nie być
akceptowany przez wielu. Odsłaniając się samemu, odsłania świadomie lub nie, skryte
tajemnice innych osób. Co za tym idzie jedni myślą że piszę o nich, drudzy
widzą pozytywy - bo nie tylko oni się borykają z takimi problemami.
Ja widzę w pisaniu same zalety. Pisząc pracuje mój mózg i
go „gimnastykuję”/ rehabilituję. W ten sposób czasem się dowartościowuję co
działa korzystnie na moją psychikę. No i sam kontakt z klawiaturą rozwija moje umiejętności
i gimnastykuję moją niepełnosprawną dłoń i palce. Tracąc przy tym starych
znajomych, zyskuję innych, bardziej prawdziwych, życzliwszych, tolerancyjnych. Jak
ja nie będę dbał o swoje zdrowie, potrzeby, psyche, to kto? Tworzę tak swoją
grupkę przyjaciół, prawdziwych przyjaciół i tych wirtualnych z którymi mogę się
spotykać.
Muszę przyznać, że bardzo korzystnie wpływa na stosunki w
rodzinie to, że moja żona też czyta to co napisałem. Wie co siedzi w mojej
głowie, poznaje moje rozterki, bóle i te psychiczne i fizyczne. Jestem
człowiekiem skrytym i małomównym, więc to, jest dobrym sposobem by mnie poznać.
To jest jeden ze sposobów dobrej atmosfery, pewnej nietypowej formy kontaktów
dobrze wpływającej na naszą rodzinę. Zdarza się, że wywołuję dyskusję
oczyszczającą klimat, unikając przez to nieporozumień i kłótni nie tylko w
rodzinie, ale i w „wirtualu”.
Z negatywami tego się pogodziłem bo, no cóż, nie można
mieć wszystkiego. Czasem boli utrata jednej, bratniej zdaje się duszy, ale
zwracam dużą uwagę na tolerancję i wyrozumiałość, której przecież i ja muszę
się ciągle uczyć.
Tego czego nie lubię to dwulicowość, obgadywanie za
plecami, wyręczanie się kimś dla własnej korzyści, lub jakiegoś innego celu. Nie
toleruję nienawiści, słów nie bo nie. Niezgadzanie się, różnica zdań, złość w
kontrolowanych warunkach, daje czasem nadspodziewanie dobre i pozytywne efekty.
Tak. Mam taką osobę w gronie bliskich mi osób. Czasem się poróżnimy, ale od
wielu lat nasza przyjaźń trwa i jest coraz prawdziwsza. To co nas zbliża,
czasem oddala innych, o innych poglądach, ale co tam - C’est la vie. To ich
problem, albo nie…
Na szczęście wiele „bratnich dusz” poznałem dzięki
facebook- owi. Wiele się dowiedziałem jak radzić sobie z chorobą, poznałem
ludzi co mają gorszą sytuację od mojej, radosnych twarzy lub mniej, walczących
lub pytających jak sobie z SM- em dawać radę. Mam nadzieję, że też i swoim
przykładem i pomocą dłonią wnoszę coś pozytywnego do ich życia. Bo tak naprawdę
to dzięki Internetowi dowiedziałem się na co choruję, co pomaga, a co szkodzi.
Nie wyrzeknę się Internetu tylko dlatego że ktoś ma inne poglądy względem
komórek, kart płatniczych, banków i innych „złodziei”. ;-)))
Czasy się zmieniają, a ja z tym nie będę walczył. Bo
szkoda mego zdrowia i życia… Mam swoją filozofię, taki jestem, zresztą ten kto
czyta mego Bloga już o tym wie… A jeśli ktoś uważa, że mu szkodzę, ma inne zdanie,
niech znajdzie w Internecie to co mu odpowiada i pa. Ja się będę cieszył z tego
co mam. ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz