Jakże by potoczyło się moje życie, gdybym wiedział po
diagnozie, jak się ono potoczy… Że będę jeszcze żył aż do tej pory i będę
sprawny w taki sposób jaki jestem…?
Pewnie bym tak szybko nie odpuścił. Walczyłbym o dobrą
pracę, nie przejmowałbym się porażkami, szukał innych rozwiązań, myślę że nie
brałbym tak tego całego SM- u do głowy…
I tak wałczyłem - o pracę, kursy komputerowe, programy
graficzne, chodzenie po firmach… Praca za granicą - gdy jeszcze mogłem, potem
pralnia, opieka nad zielenią… No i ta ostatnia, z której zostałem po chamsku
wykopany - bo w kolejce czekała już „następna dotacja z PEFRONU” dla zakładu…
Tak, dałem za wygraną bo z systemem chory tylko może
przegrać. Zająłem się domem, obiadami, zakupami… Dano mi poza tym szansę
leczenia się – Tysabri...
Zacząłem spełniać marzenia, gdy dzieci zaczęły się
wyprowadzać. Wycieczki na 25 lat małżeństwa i 30 – Grecja, Tajlandia. Zacząłem
dbać o kondycję – basen, fitness, siłownia. Urozmaicona dieta i ta zwana MŻ. Piszę
Bloga, napisałem opowiadanie, opisałem historię rodziny, stworzyłem drzewo
genealogiczne…
Tak, nie wiele jest już zawodów które mogę jeszcze
wykonywać, ale i sporo zostało. Podejmę jeszcze jedną próbę, bo czuję że
jeszcze mogę, nie jestem jeszcze do niczego… Ciągły
brak gotówki, oszczędzanie, niedowartościowanie z powodu choroby i co za tym
idzie braku ofert pracy – nadoje każdemu, który miałby siłę i chęć jeszcze popracować…
Spróbuję, bo jeśli mój
świat jeszcze się nie kończy, to warto. Zgodnie z moją zasadą. – Życiem się
trzeba bawić i nie brać go za bardzo na poważnie, bo jest tylko chwilką w
historii wszechświata…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz