Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 23 czerwca 2014

                 463. Tak sobie myślę…
Jakże by potoczyło się moje życie, gdybym wiedział po diagnozie, jak się ono potoczy… Że będę jeszcze żył aż do tej pory i będę sprawny w taki sposób jaki jestem…?
Pewnie bym tak szybko nie odpuścił. Walczyłbym o dobrą pracę, nie przejmowałbym się porażkami, szukał innych rozwiązań, myślę że nie brałbym tak tego całego SM- u do głowy…
I tak wałczyłem - o pracę, kursy komputerowe, programy graficzne, chodzenie po firmach… Praca za granicą - gdy jeszcze mogłem, potem pralnia, opieka nad zielenią… No i ta ostatnia, z której zostałem po chamsku wykopany - bo w kolejce czekała już „następna dotacja z PEFRONU” dla zakładu…
Tak, dałem za wygraną bo z systemem chory tylko może przegrać. Zająłem się domem, obiadami, zakupami… Dano mi poza tym szansę leczenia się – Tysabri...
Zacząłem spełniać marzenia, gdy dzieci zaczęły się wyprowadzać. Wycieczki na 25 lat małżeństwa i 30 – Grecja, Tajlandia. Zacząłem dbać o kondycję – basen, fitness, siłownia. Urozmaicona dieta i ta zwana MŻ. Piszę Bloga, napisałem opowiadanie, opisałem historię rodziny, stworzyłem drzewo genealogiczne…
Tak, nie wiele jest już zawodów które mogę jeszcze wykonywać, ale i sporo zostało. Podejmę jeszcze jedną próbę, bo czuję że jeszcze mogę, nie jestem jeszcze do niczego… Ciągły brak gotówki, oszczędzanie, niedowartościowanie z powodu choroby i co za tym idzie braku ofert pracy – nadoje każdemu, który miałby siłę i chęć jeszcze popracować…
Spróbuję, bo jeśli mój świat jeszcze się nie kończy, to warto. Zgodnie z moją zasadą. – Życiem się trzeba bawić i nie brać go za bardzo na poważnie, bo jest tylko chwilką w historii wszechświata…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz