Jest wiele projektów, wytycznych, dofinansowań, by ludzie
niepełnosprawni mogli podjąć pracę, zaktywizować się zawodowo, zmienić zawód,
znaleźć nową pracę dostosowaną do ich obecnych „warunków”.
Świetna sprawa, dla ludzi niezamożnych, od dawna odstawianych
na boczny tor. Bo pracodawcy chcą przecież ludzi zdrowych, młodych, mądrych,
doświadczonych, ale z których można jeszcze „umodelować” pracownika
odpowiadającego wyobraźni szefa.
Jak to dobrze móc pracować, wyjść z domu, przynieść
wypłatę do domu, nie być zależnym od rodziny i dorobić jeszcze do skromnej
renty. Pracodawcy dostają spore dofinansowania na poczet stworzenia miejsc
pracy dla osoby niepełnosprawnej.
Ale… Jak to jest w Polskiej mentalności, wiele osób
zatrudnionych jest na innych warunkach niż być powinno. Prawdę mówiąc oszukuje się
Państwo, Urzędy Skarbowe, społeczeństwo, także i tych właśnie pracowników, a
pieniądze z oszustw, pod stołem zabiera sobie do portfela szef… Tuszuje, umawia
z pracownikiem, bo przecież każdy chce pracować, a odmówić szefowi oznacza
przecież utratę pracy…
Szef, dyrektor, pracodawca, dostając dofinansowania od
Państwa, chce jeszcze więcej i więcej. Zrobi wszystko, by z człowieka zależnego
od niego zrobić współwinnego oszustwa, bo na tym to polega. Udowodnić oszustwo
można jedynie poprzez nagrania, monitoring, ustawki, a to jest nadzwyczaj
trudne bo jak inaczej? - Słowo przeciw słowu?... Jaki pracownik będzie się chciał
narażać, jeśli takie zachowania są aprobowane i ogólnie przyjęte. On swoje
pieniądze będzie miał, szef dostanie swoje pod stołem, a że Państwo na tym traci? A kogóż to
obchodzi?
Państwowa kasa, to wspólna kasa, za którą przecież nikt
nie odpowiada… Wystarczy przyjrzeć się aferom na wysokich rządowych
stanowiskach…
Bo ryba psuje się przecież od głowy, a nie odwrotnie…
A tak to na piśmie wszystko różowo, pięknie wyglądało… G…
prawda…
A szkoda… A kto na tym traci???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz