250. Jak mieszkaliśmy
na wsi, to nasza krowa jako jedyna wówczas, chodziła w kantarze. Jako jedyni
chodziliśmy z psem na smyczy pospacerować. W ogóle tylko my spacerowaliśmy po
okolicznych drogach ze swoimi dziećmi. Była okazja porozmawiać, oderwać się od
codzienności. Nauczyć czegoś swoje dzieci, dać im przykład, pokazać że można
inaczej niż sąsiedzi. Zawsze z żoną, na wieczornym na spacerze, układaliśmy
plan na następny dzień… Taka była nasza mądrość, tak zostaliśmy wychowani.
Byliśmy szczęśliwi, zakochani, przewidujący. Mało co nas zaskakiwało. Była czasem
różnica zdań, ale rzadko prowadziła do kłótni…
Potem z czasem
to się zmieniało, ewaluowało… Moja choroba, depresja, przeprowadzka… No, ale i
to szczęśliwie przetrwaliśmy.
Tolerancja,
zgoda, uczucie, wspólnota. Bez tego nic, z czego się teraz cieszymy, by nie
przetrwało…
Czy dajemy komuś swoim
postępowaniem przykład, nie wiem. Ale wiem że niektórzy, tego wszystkiego co
mamy, nam zazdroszczą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz