Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 10 grudnia 2012

                 250.  Jak mieszkaliśmy na wsi, to nasza krowa jako jedyna wówczas, chodziła w kantarze. Jako jedyni chodziliśmy z psem na smyczy pospacerować. W ogóle tylko my spacerowaliśmy po okolicznych drogach ze swoimi dziećmi. Była okazja porozmawiać, oderwać się od codzienności. Nauczyć czegoś swoje dzieci, dać im przykład, pokazać że można inaczej niż sąsiedzi. Zawsze z żoną, na wieczornym na spacerze, układaliśmy plan na następny dzień… Taka była nasza mądrość, tak zostaliśmy wychowani. Byliśmy szczęśliwi, zakochani, przewidujący. Mało co nas zaskakiwało. Była czasem różnica zdań, ale rzadko prowadziła do kłótni…
Potem z czasem to się zmieniało, ewaluowało… Moja choroba, depresja, przeprowadzka… No, ale i to szczęśliwie przetrwaliśmy.
Tolerancja, zgoda, uczucie, wspólnota. Bez tego nic, z czego się teraz cieszymy, by nie przetrwało…  
Czy dajemy komuś swoim postępowaniem przykład, nie wiem. Ale wiem że niektórzy, tego wszystkiego co mamy, nam zazdroszczą.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz