Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 19 października 2014

           486. Od kilku lat, gdy to podjadamy, nie wiemy co to witaminy i suplementy, a czujemy się świetnie mając doskonałe analizy i prześwietlenia... Orzechy, suszone owoce, ziarna itp. nieco u nas rozdrobnione i zalane miodem... Jak ktoś nie ma przeciwwskazań - polecam. Akurat świeżutko zrobione.




Jeszcze coś z komentarzy ze strony internetowej gdzie się tym miodkiem pochwaliłem... 
... - Wiecie, jadałem też takie mieszanki jak "Studenckie" ale jak zacząłem sam robić takie z pestkami, ziarnami, gojami, figami, siemieniem i różnymi orzechami z miodem (jest tych różności z ponad dwadzieścia) zauważyłem różnicę. Nie podjadam między posiłkami i waga się "trzyma", gdy słyszę o składnikach różnych diet, kuracji, to ja to mam codziennie. Podśmiechuję się pod wąsem, bo to co robię kosztuje grosze w porównaniu z mieszankami z internetu, ziołowych sklepów, czy aptek, a jest smaczne i zawiera więcej różnych cudów natury z babcinej apteki.
... - Dodając jeszcze jabłko, cytrynę banana, czy też inne rzodkiewki, bazylie z warzywniaka, czuję że mam wszystko co potrzeba mojemu organizmowi. Naprawdę wyniki mi się poprawiły. Nie potrzebuję też magnezu, który jadłem po kilka tabletek dziennie. Do tego jem wszystko w małych ilościach, unikam stresu jak tylko mogę, ćwiczę sporo i pływam i czuję się lepiej niż dwadzieścia lat temu. Tysabri już z pół roku nie biorę i żyję. Rzutu już dawno nie miałem, więc tak będę trzymał... Każdy ma swój sposób na ten cholerny SM ja mam taki.
...- Jeśli ktoś myśli żem bogatym jest, to powiem że jestem jak większość z nas. Mam 1 grupę, rentę rolniczą, ale też i wiele optymizmu i umiem się zakręcić koło siebie. W tym najważniejsze, że mam rodzinę i w niej oparcie... Ot znowu się rozpisałem, ale jak ktoś świeżo zdiagnozowany przeczyta te słowa, to może zobaczy że mimo górek i dołków idzie żyć z tą chorobą i że ta diagnoza to nie koniec świata, mimo naszych humorów i upadków... Trzymajcie się!!! Wiele trudnych chwil miałem, ale teraz jest już dobrze. Dzieci pokończyły studia, układają sobie życie. My mamy co jeść, gdzie mieszkać i jesteśmy zadowoleni z tego co mamy... Pa... ;-*


Może jeszcze kilka wpisów, wypocin z postów na stronach internetowych... ? 
   - A. J napisala.... K...  dla mnie to nie brzmi jak moje początki ataków paniki. Osobiscie doradzam isc do lekarza jak najszybciej i wziac jakieś delikatne antydepresanty. Wiem ze pewnie spotkam sie tu z krytyką ze namawiam od razu do leków ale uwierz mi krzywdy ci one nie zrobią zwłaszcza ze masz póki co to wszyscy w delikatnej formie a dzisiejsze antydepresanty to nie sa "psychotropy" które zryja ci banie tylko delikatne srodki ktore pobudza twoje endorfinki i tyle. Pobierzesz pare miesiecy i odstawisz bez problemu uwierz mi. Nie uzaleznisz się. Ja soe bardzo tego bałam i do bardzo pozna wierzylam ze sama to pokonam. Niestety to nie jest czasami mozliwe w końcu dopadło mnie tak ze bałam się złapać za klamkę zeby otworzyć drzwi i wyjść na zewnątrz przed dom i gnalo mnie do toalety wtedy juz bieglam do lekarza po antydepresanty. Dostałam biorę 3 miesiąc i mysle juz o powolnym odstawieniu.
      - I dostałem natchnienia, zacząłem pisać pisać i pisać... ;-) 
... -Cieszą się że Was tu mam... Wiele rzeczy o których tu czytam - przerabiałem. A.J.  ma sporo racji... Jednak boimy się chodzić do psychologa, psychiatry, bo to oznacza wstyd, naszą słabość - a to nie prawda. To mówi o naszej sile przedstawienia się stereotypom, o naszej mądrości i zaradności. O tym że potrafimy walczyć. Zanim się zdecydowałem pójść do psychiatry i psychologa zmarnowałem kilka lat i zraziłem do siebie wielu znajomych. Nie popełniajcie moich błędów...! Wiele mądrości tu można spotkać, poczytać jak sobie można poradzić z trudnościami... A najważniejsze tu jest to, że ta mądrość wychodzi z Waszych doświadczeń i chęci pomocy... Jesteście wspaniali ;-*
... - Jeden z moich neurologów powiedział - Panie Januszu, pan jest specjalistą od swego SM - u. Pan wie co panu potrzeba, a ja tylko od tego by panu pomóc... Muszę dodać, że chorowałem już wtedy z dziesięć lat... To dobry lekarz... Niestety, nowo zdiagnozowany takich specjalistów nie miałem... ;-( Jeden krył przede mną na co choruję by mnie nie stresować - może to i dobrze... Drugi chciał tylko na mnie zarobić... Ale inny zadzwonił do domu i spytał czy chce uczestniczyć w programie klinicznym... Więc ogólnie... Nie jest źle... Mam szczęście do specjalistów i nie muszę wydawać kasy... Trzeba wiedzieć co się chce i trzeba do tego dążyć - szukać. Czary - mary na mnie nie działają... Szkoda, bo inni są zadowoleni. Wiara czyni cuda, ale nie u mnie  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz