Są traktowane jako złośliwe, choć czasem wcale nie w takiej
intencji było uczynione. Są traktowane jako chęć wyeliminowania niepełnosprawności
ze społeczeństwa, zamknięcia chorych w domach, gettach, obozach.
Kupienie kosztem niepełnosprawnego – sobie - świętego
spokoju. Komfortu nie myślenia o tym, że coś im samym, ich rodzinom, może kiedyś się przydarzyć.
Niepełnosprawni nie prosili o niepełnosprawność, to im zostało dane jak grypa,
stłuczka, niepowodzenie dla zdrowych ludzi. Chcieli żyć inaczej, przeznaczenie
dało im to co dało…
No cóż, pewnie niejednokrotnie każdy z nas wykłócał się o
swoje prawa, przywileje. Jednak czy to coś dało? Satysfakcję, jakąś pomoc?
Bardzo rzadko. Częściej ktoś odchodził, odwracał się, udawał że nie widzi, nie słyszy.
Tak dzieje się opisując życie ogólnie.
Co z takim stanem zrobić?
- Piętnować, zauważać, zwracać uwagę, zawstydzać. To tak
jak z pianym kierowcą, matką przechodzącą z dzieckiem na czerwonym świetle,
kierowcą rozmawiającym przez komórkę, osobą przekraczającą szybkość. Trzeba
reagować, i tępić takie zjawiska, edukować społeczeństwo, i jeśli nie daje to
efektu dotkliwie karać.
Trzeba ludzi zmusić do myślenia na co dzień,
przewidywania i uświadamiania, że z pozoru błahe czynności mogą się stać kiedyś
opłakanymi w skutki dla ich samych. Ludzie myślą dopiero, gdy im to daje
korzyść, przestają, gdy dotyczy to innych.
Najczęściej najsłabszych – starych, chorych,
niepełnosprawnych…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz