Łączna liczba wyświetleń
piątek, 2 stycznia 2015
491. Trochę grypowo zakończył się u mnie, ten jeden z
najlepszych Roków w naszej rodzinie spośród wszystkich ubiegłych lat... Był i
kaszel i katar i osłabienie. Moja niemoc wynikała nie tylko z kłopotów
zdrowotnych. Najpierw było „załatwianie” rowera trójkołowego poprzez niemiecki
sklep wysyłkowy, który nijak nie mógł zrozumieć, że fundacje też osobom chorym/
starym mogą kupować sprzęt rehabilitacyjny, oraz leki i do dnia dzisiejszego
nie wysłano mi rowera opłaconego przez fundację, żądając coraz to innych
zaświadczeń. Czekam na towar już od listopada. Tak, denerwuję się i ja i fundacja
i szwagier który podjął się mediacji między mną a tą firmą, jak i kolega który
podjął się odebrania roweru w Niemczech. Takie głupie procedury panują, się
zdaje się w bardzo rozwiniętym socjalnie i handlowo kraju, że głowa mała...
Jeszcze inny stres dopadł mnie, gdy fundacja aktywizująca niepełnosprawnych
podjęła się znalezienia dla mnie pracy. Pracy nie dostałem gdyż jestem
niepełnosprawny(?)! Co przeżyłem czekając przed telefonem czekając na
sfinalizowanie sprawy, ile nerwów, upokorzeń stresu. Jakże brzydko zostałem potraktowany przez
pracodawcę który wiedząc o mojej chorobie nie zatrudnił mnie tylko dlatego że
mam SM. To przykre, sam wiem że nie jestem piękny, młody i silny,
ale jeśli już ktoś mówi mi że wszystko jest załatwione i nie wywiązuje się z
umowy to tak jakbym dostał obuchem po głowie. Zwłaszcza że mogłem pojechać do
Czech na chrzest wnuczki, a przez obietnice pracy nie pojechałem. Może było by
mi łatwiej się pogodzić z tym smutnym faktem… Nie tak się postępuje i tak z
ciężko poszkodowanym przez los człowiekiem, trzeba mieć jakieś uczucia, serce,
skrupuły… Boże drogi, że też tacy ludzie chodzą po tym świecie…!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz