A więc, zacznijmy ten rok blogowania, od tematu który poruszył mnie kilka dni temu...
Pewna partia bojkotuje wszystkie inicjatywy drugiej bo prosiła „Generała” o konsultacje w sprawie wypadku samolotu w pewnym państwie, zresztą bardzo złożonym, też emocjonalnie...
To tak
jak z wróżką, czy babką szeptuchą...
Żeby
poznać i wyrobić zdanie na temat pewnych usług, trzeba samemu z nich skorzystać,
lub skorzystać z usług kogoś kto dobrze zna realia danego tematu.
Ja
korzystałem z usług i szeptuchy i bioenergoterapeuty i znachora. Szeptucha
brała w porównaniu z innymi grosze, a nauczyła mnie przy okazji niesamowitych
pomocnych praktyk.
Na
przykład paląca się trąbka z gazety przytknięta do ucha usuwająca chorobę...
Wyciąganie "cugu" przy pomocy popiołu w szklance... W jakim miejscu
należy pozbywać się atrybutów zaleczonej choroby. Jaka modlitwa najlepiej
pomaga i dlaczego akurat prawosławna?... ;-D
Tak
więc mam już zdanie na temat szeptuch i innych „niby” cudownych uzdrawiaczy. Zdaniem
tym jest:
Po pierwsze
– że trzeba wierzyć w tą moc, którą nas obdarzają.
Po drugie,
to kwota dana, nie jest adekwatna do otrzymanej pomocy.
Trzecie,
trzeba kilka razy spróbować, by wyrobić zdanie.
No i
najważniejsze. Są w tym niewyjaśnione zjawiska, które nam pomagają. Wiemy że
nie powinny, jednak na nas zadziałały. To
jest mały procent tego co nas otacza, ale naprawdę istnieje.
Wątpię,
żeby ktoś z nas trafił na rzeczywiście czyniącą "cuda" osobę… Bo to
możliwe, ale mało prawdopodobne. Ja takiej osoby, świadomie, na swojej drodze
nie spotkałem.
Więc
pytać się, poznawać, wyrabiać zdanie. To jest potrzebne i bardzo ludzkie. Nie
trzeba wsłuchiwać się we wrzaski partii opozycyjnych. Oni zawsze będą na nie...
To my musimy dogłębnie poznawać temat, by podjąć decyzję. Inni mogą w to
wierzyć, nie muszą.
Ale na
pewno, jeśli kogoś poprosimy o zdanie, nawet oponenta. Będzie to działało na
naszą korzyść i w przyszłości możemy mieć w nim nawet sojusznika. A w polityce
to bardzo ważne.;-)))